Co lepsze aktywa
Wydarzenia ostatnich miesięcy coraz wyraźniej ukazują, że na polskiej giełdzie analizę fundamentalną można sobie schować. Może niekoniecznie między bajki, ale gdzieś głęboko.Analiza fundamentalna powinna pomóc w wycenie wartości spółki i określeniu, czy jej akcje są przewartościowane, czy niedowartościowane. Do tej wyceny stosowane są różne metody, ale za najważniejsze uważa się możliwości zwiększenia udziału spółki w rynku (czyli zwiększenia przychodów) oraz analizę przepływów gotówki. Oczywiście, każdy stosuje swoje techniki i te najbardziej efektywne zatrzymuje dla siebie.Analizy fundamentalnej nie powinno się stosować do spółek działających w niestabilnych warunkach. Inaczej ewentualne prognozy obarczone są zbyt dużym błędem. Z jeszcze większą ostrożnością powinno się ją stosować do firm o stosunkowo niskiej rentowności sprzedaży - niewielka zmiana warunków zewnętrznych może spowodować, że zysk znacznie wzrośnie lub zamieni się w stratę. Jak jest ze stabilnością w Polsce? Dobrym przykładem jest sposób informowania o kryzysie rosyjskim. Teoretycznie wszystkie spółki powinny poinformować o jego skutkach jeszcze w sierpniu. Tymczasem niektóre zrobiły to w ubiegłym tygodniu, a spodziewam się dalszych korekt wyników w przyszłym roku (po audycie).W polskich warunkach o jakiejkolwiek stabilności trudno jest mówić. Nawet w przypadku tak rozwojowej i rentownej branży, jak sieć telefonii cyfrowej. Tu jednak niestabilny może okazać się udział w tej sieci. A że były to aktywa bardzo wysoko wyceniane, to wycena spółki gwałtownie się obniżyła.Ten przypadek jest najbardziej spektakularny. O skutkach trudnych do przewidzenia - w londyńskim City zaczęto już porównywać naszą giełdę z moskiewską. Mimo wszystko dobrze, że miał miejsce. Teraz wszyscy, nie tylko osoby bezpośrednio związane z rynkiem kapitałowym, zwrócili uwagę na to, że coś się na tej naszej giełdzie popsuło. Może zacznie się poprawa.O ile zdążymy. Zła opinia o rynku zniechęca inwestorów portfelowych do inwestycji w Polsce. Jednocześnie niskie ceny akcji zachęcają inwestorów branżowych do wykupywania najlepszych firm. Rozstaliśmy się z Wedlem, teraz możemy rozstać się z Górażdżami i Morlinami. A coraz częściej spekuluje się o kolejnych firmach, które mogą opuścić giełdowy parkiet.Coś się popsuło i przyznam się Państwu, że od dłuższego czasu swoją biegłość w czytaniu bilansów, rachunków wyników i przepływów pieniężnych sprowadzam do wyszukiwania pułapek czyhających na potencjalnego inwestora. I w wielu wypadkach - na łamach PARKIETU - tę czy inną spółkę Państwu przybliżę. Można powiedzieć, że stosuję "pesymistyczną analizę fundamentalną" - wyszukuję, których firm należy unikać. To powoduje, że miast myśleć o ewentualnych zarobkach - zastanawiam się, jak ograniczyć straty.Z pewnością zauważyliście Państwo, że rynek cechuje się coraz większą efektywnością. A właściwie nadefektywnością. Zgodnie z teorią, efektywny rynek uwzględnia w cenie akcji wszystkie dostępne o spółce informacje. Na naszym rynku uwzględnione są również przyszłe informacje ze spółek. Zmiany notowań najczęściej wyprzedzają informacje. Oznacza to, że niektórzy inwestorzy albo dużo lepiej od innych ocenili perspektywy firm i jej dalsze możliwości rozwoju, albo przeprowadzone przez nich analizy poparte były znajomością spółki od wewnątrz. Przypuszczam, że ta pierwsza możliwość wydaje się mniej prawdopodobna.Zamiast analizować raporty spółek - lepiej przyłączyć się do giełdowych trendów. Inwestorzy sprzedają akcje Agrosu czy Jelfy? Oznacza to, że coś w tym musi być, z pewnością ktoś coś wie - trzeba sprzedawać. Podobnie z innymi spółkami. Gorzej jest w przypadku wezwań do sprzedaży akcji - tam nie zawsze uda się w porę stwierdzić, że coś się dzieje i "załapać się do pociągu". Na szczęście coraz lepiej rozwija się rynek poufnych informacji i o planowanych wezwaniach najczęściej można się dowiedzieć odpowiednio wcześnie. Można się tam również dowiedzeć, który wzrost jest "robiony" przez spdzielnię i odpowiednio wcześniej zamknąć pozycje. Wydaje się, że coraz większa rzesza inwestorów z coraz lepszymi wynikami z tego rynku korzysta. Teoretycznie jest to zabronione, ale komu to przeszkadza. Jeszcze nikogo nie złapali i zapewne nieprędko złapią.
ARTUR SIERANT