Najprostszym wytłumaczeniem ostatnich wzrostów jest już osławiony "efekt stycznia". Nakładają się na to przede wszystkim ponowne inwestycje głównie z inwestorów instytucjonalnych. Znalazło to oczywiście swoje odzwierciedlenie w posesyjnej statystyce, wskazującej na wzrost wartości składanych zleceń. Podczas wtorkowych notowań była także wyraźna zwiększona aktywność ze strony mniejszych inwestorów. Przebieg dogrywki sugerowałby już jednak powolną realizację zysków po ponad 10-sesyjnym wzroście. Technicznie indeks WIG przybliżył się już do linii oporu, wyznaczonej poziomem wrześniowych i listopadowych szczytów przy obecnej wartości ok. 13 600 pkt. Jest to również linia szyi dla domniemanej prawie czteromiesięcznej formacji "odwróconej głowy i ramion". Wraz ze zwiększoną podażą widoczną na dogrywkach można to interpretować jako wykonanie jeszcze jednego ruchu korekcyjnego w dół przed ostatecznym wybiciem. Na podstawie szerokości formacji potencjalny zasięg wzrostu byłby bardzo imponujący, do poziomu ponad 16 tys. pkt. Dodatkowym motorem dla wzrostów powinien być fakt prawdopodobnej obniżki stóp procentowych w styczniu i lutym lub obniżenie minimalnego progu utrzymywanych rezerw obowiązkowych przez banki. Do podjęcia takiej decyzji prowokowałby przede wszystkim znacznie niższy od zakładanego na 1998 rok poziom inflacji. W jednym i drugim przypadku następstwem powinno być oczywiście obniżenie oprocentowania w bankach komercyjnych. Daleko nam jeszcze do poziomu realnych stóp procentowych w krajach UE. Niemniej jednak będzie to kolejny krok zmniejszający atrakcyjność zagranicznych pożyczek zaciąganych przez podmioty krajowe. Poprawiłoby to również wyniki finansowe sektora bankowego, chociaż już teraz niektóre ze spółek tej branży szacują zysk netto na 1999 rok na poziomie niewiele wyższym od wypracowanego w 1998 r.
.