Zastanawiając się nad głębokością i długością korekty warto przyjrzeć się "efektom stycznia" z innych lat, gdyż we wszystkich przypadkach były one spowodowane głównie przez napływ "świeżych" zagranicznych kapitałów. Rok temu praktycznie nieustanny wzrost trwał od 22 stycznia od poziomu 13 660 pkt. W ciągu 14 sesji indeks zyskał 22% wartości, zatrzymując się dopiero w okolicach 16 656 pkt. Niektórzy analitycy twierdzą, że właśnie ten ruch wywołali inwestorzy zagraniczni, dwie pozostałe fale wzrostu (do poziomu 18 500 pkt.) to zasługa rodzimych inwestorów.Dwa lata temu ruch styczniowy rozpoczął się 10 grudnia. Indeks miał jedno-, dwusesyjne przerwy we wzroście, ale mimo to zyskał w ciągu 30 sesji 27%. W 1996 roku WIG urósł przed pierwszą korektą 20,5%, na początku hossy, w marcu 1995 roku - 25%.Obecna zwyżka trwała 12 sesji (nie licząc korekty 30 grudnia) i podniosła wartość indeksu o 24%. Szczyt obrotów zanotowany 7 stycznia również wskazywał na zwiększające się prawdopodobieństwo nadchodzącej korekty. Głębokość i czas trwania korekty będzie zapewne zależeć od napływu nowych kapitałów i determinacji inwestorów, którym nie udało się kupić akcji w czasie pierwszej fali.Obawiam się, że do wzmocnienia wzrostów nie przyczynią się wyniki finansowe spółek. Zwiększenia popytu wewnętrznego (a zatem i zysków przedsiębiorstw) należy się spodziewać w kilka miesięcy po kolejnej obniżce stóp procentowych w bankach. Konsumpcja na kredyt jest w stanie napędzać gospodarkę nawet przez kilka następnych lat, aż do krachu finansowego przedsiębiorstw lub banków. Bardziej optymistyczna wersja rozwoju sytuacji zakłada, iż ekspansja pieniężna pozwoli spółkom dokonać restrukturyzacji w przyspieszonym tempie. Większe zadłużenie wymagać będzie lepszej kontroli kosztów, zakładając oczywiście, że pozyskiwane kredyty nie zostaną przeznaczone na wzrost płac i "kosztów zarządu"

.