Rok spółek internetowych?
Nasdaq Composite Index przez siedem kolejnych sesji bił niedawno rekordy. Na liście najbardziej zasłużonych spółek znalazły się głównie firmy internetowe, takie jak Amazon.com czy Yahoo. Na początku minionego roku akcje Amazon kosztowały 10 USD, w środę zaś płacono za nie 148 USD.John Authers na łamach "The Financial Timesa" pisze, że 1999 r. może być rokiem spółek internetowych. Rupert Murdoch, szef i współwłaściciel potężnej News Corporation, kontrolujący liczne stacje telewizyjne i gazety, uważa, że wiele spośród firm internetowych jest przewartościowanych i nie będą one w stanie zrealizować prognoz zysków. Rekin z antypodów (Murdoch jest Australijczykiem) twierdzi też, że firmy operujące za pośrednictwem Internetu będą miały bardziej destrukcyjny niż twórczy wpływ na tradycyjną branżę medialną i jej otoczenie, bowiem zniszczą wszystkich pośredników.Faktem jest, że firmy zajmujące się sprzedażą za pośrednictwem Internetu ubiegły rok mogą zaliczyć do udanych. Dotyczy to zwłaszcza końcówki. Początkowo ich ubiegłoroczne dochody ze sprzedaży szacowano na 6-8 mld USD, rzeczywistość zaś okazała się pomyślniejsza. Teraz mówi się o 13 mld USD.Lawrence Kudlow, autor książki "American Abundance: The New Economic and Moral Prosperity" ("Amerykański dostatek: Nowa gospodarcza i moralna pomyślność"), przypisuje to kwestiom podatkowym. 8 października senat przyjął Internet Tax Freedom Act znoszący na trzy lata opodatkowanie sprzedaży za pośrednictwem Internetu.Kudlow wysoko ocenia potencjał wzrostowy handlu elektronicznego. Obecnie regularnie korzysta z tego mniej niż 25% Amerykanów. Wprawdzie wysokie wskaźniki P/E mogą odstraszać niektórych analityków i inwestorów, ale przeważają nadzieje na eksplozję zysków w najbliższych latach.Oczywiście, nie każdy inwestor jest cierpliwy. Spora grupa jest zainteresowana szybkimi zyskami z lokowania w papiery spółek high-tech.Gorączkę na rynku Nasdaq podsycają i próbują wykorzystywać tzw. dzienni traderzy, zarabiający na niewielkich zmianach cen. Zwykle nie przeprowadzają więcej niż 100 transakcji i zamykają pozycje tego samego dnia. Swoje usługi oferuje im ponad 40 firm o zasięgu ogólnokrajowym, spośród których osiem kontroluje 85% tego rynku. Ich udział w obrotach Nasdaq jest szacowany na 12-15%, dziennie.Przedstawiciele instytucji nadzorujących rynek kapitałowy uważają, że firmy promujące dzienny handel powinny w większym niż dotąd zakresie odpowiadać za operacje przeprowadzane przez ich klientów, bowiem wielu z nich nie ma żadnego doświadczenia ani też wystarczających środków.Kuszą ich reklamy zapowiadające "najlepszą rozrywkę od czasu wynalezienia telewizji", ale dopiero później uświadamiają sobie, ile za to trzeba zapłacić. "The Business Week" pisze o dwóch przyjaciołach, byłym maklerze i restauratorze, którzy - handlując na własne konto i grupy znajomych - stracili co najmniej 200 tys. USD. Z punktu widzenia regulatorów rynku nie byłoby zapewne większego problemu, gdyby grali wyłącznie na własny rachunek. Obracanie cudzymi pieniędzmi wymaga licencji, a tej zabrakło.
ANDRZEJ TUSZYŃSKI