Nie ukrywam, że mój felieton miał nieco prowokacyjny charakter. Trudno mi oczywiście dyskutować ze wszystkimi szczegółowymi uwagami, zawartymi zarówno we wspomnianym przez Pana Daniluka materiale, jak również w jego polemice. Wszak felieton i analiza to gatunki dość od siebie odległe. Pragnę tylko zauważyć, że w swoim felietonie nie starałem się udowodnić, czy bardziej opłaca się zostać przy ZUS-ie, czy też skorzystać z usług funduszy emerytalnych, a jedynie zwrócić uwagę na jeden z istotnych składników kalkulacji opłacalności decyzji, którą wielu z nas wkrótce będzie musiało podjąć.Opłaty i kosztyW kwestii oceny wysokości opłat pobieranych przez fundusze emerytalne zdanie zmienić mogę tylko częściowo. Obecnie bowiem jest więcej danych o stawkach opłat pobieranych przez poszczególne fundusze. Dane te jeszcze bardziej wzmagają moje wątpliwości. Jak to jest, że jeden fundusz pobierać będzie 7,9% składki, a inny aż 15% (dane autentyczne, nazw funduszy nie podaję). I obu się opłaca. Ale chyba niejednakowo. Trudno oczywiście analizować kalkulacje funduszy, ale jak widać wyraźnie, są one mocno zróżnicowane. Warto również zwrócić uwagę, że część kosztów działania funduszy może stanowić przychód innych przedsiębiorstw, których właścicielem jest ten sam podmiot. Na przykład nie wydaje się zbyt trudna odpowiedź na pytanie: które biuro maklerskie będzie realizowało zlecenia giełdowe PTE BIG BG, który bank będzie pośredniczył w zakupie papierów skarbowych lub gdzie będzie reklamował się fundusz współtworzony przez Polsat. Kupowanie w ciemnoPomijam kwestie doboru założeń do kalkulacji opłacalności decyzji o przystąpieniu do funduszu i ich realności, tym bardziej że dotyczą one okresów co najmniej kilkunastoletnich. Kto jest w stanie przewidzieć np. tempo wzrostu PKB w roku 2020 lub sytuację na rynkach kapitałowych w tym okresie? Ważniejsze jest to, że większość osób które mają możliwość wyboru wariantu, nie będzie w stanie samodzielnie dokonać nawet niezbyt skomplikowanych wyliczeń. A są to przecież decyzje niezwykle ważne dla każdego z nas. Czy mamy się w nich opierać na danych prezentowanych przez fundusze? Wszak, nie podejrzewając ich o nierzetelność czy manipulację, nie sposób nie zauważyć, że są one silnie zainteresowane przyciągnięciem jak największej liczby klientów. Z kolei fundusze oburzają się w przypadku publikowania opinii odmiennych, nawet jeśli pochodzą one od instytucji rządowych. Efekt jest taki, że wielu z nas jest kompletnie zdezorientowanych. Może wreszcie jednak ruszy kampania informacyjna, podkreślam słowo "informacyjna", która dostarczy nam bezstronnych opinii niezbędnych do podjęcia optymalnych decyzji. Optymalnych dla klientów, a nie funduszy bądź ZUS-u. Może przemówi wreszcie Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi lub pełnomocnik rządu do spraw reformy emerytalnej? Wszak akwizytorzy będą nas usilnie namawiać do przystąpienia do tego jedynego, najlepszego funduszu, na rzecz którego działają, i nie sądzę, by ci reprezentujący ten, w którym opłaty będą najwyższe, okoliczność tę specjalnie w swych prezentacjach podkreślali.Sztuka ze stopamiW kwestii 40% zwrotu z obligacji - fakt, że osiągnął ją tylko jeden podmiot, inne zaś pozostały daleko w tyle, świadczy o tym, że rzeczywiście kontrola ryzyka stopy procentowej jest zagadnieniem niebanalnym. Chciałbym wierzyć, że wskutek działania funduszy emerytalnych zostanie ono jednak do banału sprowadzone. Moje stwierdzenie w tej materii nie wynikało z niedocenienia zagadnienia, lecz wątpliwości, czy te wyrafinowane strategie będą skutecznie stosowane, zaś pogląd Pana Daniluka, iż na akcjach można nieporównanie łatwiej osiągnąć ponadprzeciętny wynik niż na obligacjach, powinien dać wiele do myślenia osobom zarządzającym akcyjnymi funduszami powierniczymi.Rączka w trybachWreszcie, poza wszystkim, większość z nas, nawet część fachowców, ma wiele wątpliwości i obaw związanych z działalnością funduszy emerytalnych, wielu z nich podkreśla spory element ryzyka, jaki się wiąże z inwestowaniem składek na rynku kapitałowym, zaś Pan Daniluk takich wątpliwości nie ma, twierdząc w swej polemice, iż "argument zasadniczy sprowadza się do niezaprzeczalnej przewagi inwestowania wpłacanych składek przez fundusze nad administracyjną ich waloryzacją w ZUS, choć kilka wierszy po tym stwierdzeniu pisze: "trzeba przy tym przyznać, że niepewność dotycząca funduszy jest nieporównanie większa". Mamy tu więc dialektyczne niemal połączenie i pewności, i ryzyka. Oby miał rację co do pierwszej tezy i mylił się co do drugiej. Najgorsze jednak jest to, że nawet w przypadku osób, które ukończyły trzydziesty rok życia, wybór decyzji o inwestowaniu swoich własnych w końcu pieniędzy i sposobie zabezpieczenia bytu na starość jest skrajnie ograniczony do alternatywy: albo ZUS, albo II filar, dlatego w warunkach przymusu tym ważniejsze jest zagadnienie wysokości ponoszonych przez nas kosztów. Na szczęście okazuje się, że opłaty w poszczególnych funduszach są mocno zróżnicowane i można wybrać ten, który żadać będzie najmniej, mam nadzieję, że nie kosztem jakości usług.

ROMAN PRZASNYSKI