TKM
Widmo kryzysu unosi się nad Polską. Nadlatuje z prawej strony, zawisa przez chwilę nad centrum, jakby badając teren, i przenosi się nad lewą stronę sceny. Nad obiema skrajnymi peryferiami manifestuje swoje bardzo dobre samopoczucie. Obserwatorowi widma trudno dociec, gdzie czuje się ono lepiej. Wydaje się, że po obu stronach w równym stopniu.Debatę nad kryzysem rozpoczął w ubiegłym tygodniu minister rządzącego gabinetu, centralny strateg rządowy. Uderzył na alarm i roztoczył przed nami ponurą perspektywę załamania, dołowania, hamowania i mrożenia.Ledwie chadecki minister zamilkł, odezwał się lewicowy przywódca i też zapłakał nad ciężkim losem gospodarki, który spowodował rząd i jego liczne reformy państwa. A potem zaproponował udział swojego ugrupowania w ratowaniu gospodarki, państwa i całej ojczyzny. I gotowość opracowania planu antykryzysowego. Ubrał się diabeł w ornat i na mszę ogonem dzwoni.Ocena stanu gospodarki nie budzi wielkich emocji publiczności. Dyskutują nad nim eksperci, wypowiadają się uczeni mężowie, głos zabiera szefowa banku centralnego. I mówi, że nie ma ani katastrofy, ani kryzysu, Wszystko jest w normie, co najwyżej można mówić o niewielkiej recesji, a właściwie tylko o zwolnieniu tempa wzrostu, po którym niewątpliwie przyjdzie ożywienie.Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała skrajne wypowiedzi na temat stanu gospodarki za narzędzie walki politycznej. I tylko na taki komentarz zasługują dramatyczne recenzje posunięć wicepremiera Balcerowicza piórem i głosem ministra Kropiwnickiego, w których pobrzmiewa ton zawiści.O wiele więcej emocji budzą sprawy personalne. Nic w tym dziwnego, ludziska zawsze interesują się tym, co - ich zdaniem - należy się nie bliźnim tylko im właśnie: każdy czuje w sobie moc do sprawowania urzędu w kancelarii premiera choćby. Reforma kancelarii premiera ujawniła, że pracuje dla niego 60 doradców i 12 ministrów (sekretarzy i podsekretarzy stanu). Sporo ludzi, jak na dotychczasowe osiągnięcia. Reformując kancelarię, premier pozbył się 8 ministrów. O doradcach jakoś nie wspomniał. Może byli wszyscy potrzebni do przeprowadzenia redukcji liczby sekretarzy i podsekretarzy?Podobne emocje może wzbudzić następna część reformy centrum, a zwłaszcza proponowany podział Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i - Administracji. Minister dotychczasowego ministerstwa nie ulegnie jednak podziałowi, ma zostać przy sprawach wewnętrznych. Administracja zaś przypadnie jego adwersarzowi, czyli dotychczasowemu szefowi kancelarii. Wydaje się, że szef podwójnego resortu z kwaśną miną przyjmuje ten fakt do wiadomości.Największe jednak emocje wzbudził w minionych dniach plagiat pracy magisterskiej. Rektor Uniwersytetu Warszawskiego odebrał tytuł magistra plagiatorowi, dziś - posłowi z AWS, a profesor, minister edukacji - decyzję profesora rektora uchylił. Niemiłą moralnie sprawę poseł usiłuje przedstawić jako polityczną: ktoś chce mianowicie zdestabilizować AWS, mówi niedoszły były magister, czy może raczej - wicemagister.Etyka, dobre obyczaje, moralność i honor nadzwyczaj rzadko pojawiają się jako temat w debacie politycznej. Paradoksalnie, częściej ostatnio te wartości porusza się w kontekście rozmaitych zjawisk na rynku kapitałowym. Do niektórych surowo odnosi się Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, a jej szef w ostrych słowach wypowiada się na temat przestrzegania reguł tego rynku. Biedak, wpadł jednak sam w sidła, jakie zastawia na ludzi żywioł gospodarczy. Wydana niedawno książka, autorstwa samego szefa KPWiG, zawiera reklamy spółek giełdowych, a inne spółki gieldowe zakupiły hurtowe ilości owego dzieła. Podejrzenie, publicznie ujawnione, że i nasza redakcja ową książkę w większej liczbie egzemplarzy kupiła, jest nieprawdziwa. Przewodniczący komisji tlumaczy, że nie wiedział, że nie słyszał, i że reklamy to nie jest jego sprawa, tylko wydawcy. Nie brzmi to ani szczerze, ani przekonywająco. Autor pewnie nie miał żadnej z reklam korzyści, książka zaśa swoją wartość merytoryczną, której negować nie można, a jednak czegoś mi żal.
PIOTR RACHTAN