Europejski Bank Centralny zaskoczył rynki skalą redukcji głównej stopy procentowej. 50 punktów bazowych to dużo, zważywszy że punktem wyjścia było 3%.

Ucieszyła się Europa i Ameryka, na Wall Street m.in. z tego powodu w czwartek padł rekord zamknięcia, w piątek rano w różowych nastrojach mieli wstać inwestorzy operujący na europejskich rynkach akcji. Najlepiej w pierwszej fazie wypadł Frankfurt, chociaż niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (DIHT) chłodno przyjęła decyzję EBC. Martwi ją, że Wim Duisenberg, prezes Europejskiego Banku Centralnego i jego koledzy mogą kierować się względami krótkoterminowymi, innymi niż Bundesbank. DIHT w specjalnym oświadczeniu opublikowanym na okoliczność redukcji stóp stwierdza, że zważywszy na małe doświadczenie EBC i niewiadome wiążące się z polityką pieniężną, bardziej zrozumiała byłaby decyzja o pozostawieniu oprocentowania na dotychczasowym poziomie.Innego rodzaju pretensję zgłosił na ręce dziennikarza agencji Reutersa Adam Chester z Halifax Plc. Otóż jego zdaniem dobrze by było, gdyby EBC wcześniej wyemitował jakieś sygnały świadczące o tym, że we frankfurckiej wieży tej instytucji rozważana jest redukcja aż o tak dużej skali. Dlatego też w czwartek był "staggered", co oznacza stan oszołomienia bądź głębokiego wstrząsu. Lorenzo Codogno, przedstawiciel Bank of America wzburzone fale emocji pokropił oliwą. Jego zdaniem, decyzja EBC może wpłynąć stabilizująco na oczekiwania co do dalszych kroków tego gremium. W bliskiej perspektywie raczej nie należy spodziewać się zmiany poziomu stóp procentowych.Ciepło o dokonanej redukcji wypowiedziało się paru notabli. Carlo Azeglio Ciampi, strażnik włoskiego skarbu orzekł, że to "dobra nowina dla Europy". Redukcja stóp jego zdaniem świadczy o tym, że bank centralny i rządy państw w sprawie oceny sytuacji gospodarczej mają coraz bliższe stanowisko.Dominique Strauss-Kahn, minister finansów Francji, jest zadowolony z decyzji EBC, gdyż ma nadzieję, że niższy poziom oprocentowania sprzyjać będzie konsumpcji i inwestycjom. W domowym zaciszu cieszy się zapewne też jego niedawny partner zza Renu Oskar Lafontaine, były szef resortu finansów w rządzie niemieckim, określany mianem "monetarnego terrorysty", chociaż niektórzy mają pretensje, że właśnie jego uporczywe próby wymuszenia obniżki stóp usztywniły decydentów z EBC wrażliwych na punkcie niezależności i decyzja zapadła dopiero teraz.Kampania Lafontaine'a na rzecz redukcji oprocentowania według wielu analityków doprowadziła do osłabienia euro, ale dymisja tego polityka tylko na krótko poprawiła notowania tej waluty.Powody takiej a nie innej kondycji euro są rozmaite. Jednym z głównych jest pogarszająca się koniunktura gospodarcza w Eurolandzie. Słabsza waluta sprzyja jednak eksporterom, dlatego Duisenberg specjalnie nie przejmuje się niskimi notowaniami euro.Proeksportowa strategia "jedenastki" denerwuje Amerykanów, którzy uważają, że trzeba raczej stymulować popyt wewnętrzny, a nie zwiększać podaż na rynkach międzynarodowych. Solidne fundamenty dla euro może stworzyć zdecydowana liberalizacja i długo odkładane reformy strukturalne.

Andrzej Tuszyński