Mniej więcej wiadomo, co trzeba robić. Gospodarka rozwija się szybko wówczas, gdy istnieją dogodne warunki dla inwestowania, gdy są wystarczające źródła kapitału, gdy zasoby wysoko kwalifikowanej siły roboczej pozwalają efektywnie wykorzystać kapitał, a zewnętrzne warunki sprzyjają rozwojowi handlu zagranicznego. Kluczową sprawą są inwestycje i źródła ich finansowania, czyli oszczędności. Bez wystarczających oszczędności kraj może szybko rozwijać się tylko wówczas, gdy korzysta z zagranicznych kapitałów. Na dłuższą metę taka strategia rozwoju grozi wstrząsami, gdyż krajowa gospodarka staje się wrażliwa na wahania, zachodzące na międzynarodowych rynkach kapitałowych. Wzrost oszczędności krajowych jest więc warunkiem długotrwałego rozwoju gospodarki. Oszczędności będą rosły, jeśli w długim okresie będzie prowadzona stabilna polityka pieniężna, będą maleć podatki i deficyt budżetowy, który oznacza ujemne oszczędności gospodarki. Jeszcze lepiej, gdy zamiast deficytu da się utrzymać nadwyżkę budżetową. Jeśli państwo zabiera w postaci podatków dużą część naszych dochodów, a jednocześnie dostarcza "bezpłatne" usługi lub część pieniędzy transferuje do wybranych przez siebie grup ludności i sektorów gospodarki, zniechęca do oszczędzania. Niechętnie oszczędzamy także wówczas, gdy nie mamy zaufania do polityki pieniężnej, obawiamy się inflacji, która utrudnia prawidłową ocenę rentowności lokat. Przeciwko oszczędnościom działają dopłaty do kredytów, które w praktyce oznaczają, że z naszych pieniędzy państwo finansuje preferowane przez siebie dziedziny gospodarki.Prorozwojowa polityka budżetowa to taka, która powoduje stałe zmniejszenie udziału funduszy publicznych w PKB. Jak wykazały badania amerykańskich ekonomistów, opublikowane przez Joint Economic Commitee, najszybciej rozwijają się te kraje, które utrzymują wydatki publiczne na poziomie niższym niż 20 proc. PKB. Rezygnują z części transferów socjalnych, istniejących w państwach opiekuńczych i skupiają się na wydatkach prorozwojowych i utrzymaniu podstawowych funkcji państwa, takich jak zapewnienie prawa, bezpieczeństwa, rozwój infrastruktury. Każdy dodatkowy procent wydatków państwa (i co za tym idzie podatków) powoduje, według badań amerykańskich ekonomistów, spowolnienie tempa wzrostu.Polska potrzebuje szybkiego tempa wzrostu, trwającego co najmniej dziesięć lat po to, by dogonić poziom krajów Unii Europejskiej. Opracowanie Joint Economic Commitee było pilnie studiowane w polskim Minister stwie Finansów i jego efektem jest ogłoszona strategia finansów publicznych na lata 2000-2010. Z trzech przedstawionych scenariuszy - rozwojowego, pasywnego i ostrzegawczego - tylko pierwszy zapewnia szybki wzrost, a jednocześnie zmniejszenie stopy bezrobocia. Zapewnia przyrost bogactwa i stopniowe rozwiązywanie problemów społecznych, związanych z niskim poziomem gospodarczym Polski. Bez znacznego wzrostu PKB problemów tych rozwiązać się nie da. Scenariusz prorozwojowy przewiduje podwojenie dochodu w ciągu dziesięciu lat. Gdyby tak się stało, można byłoby mówić o prawdziwym sukcesie.A jednak wprowadzenie prorozwojowego scenariusza będzie niezwykle trudne. Rząd musiałby w przyszłorocznym budżecie zaproponować względne zmniejszenie dochodów, a jednocześnie wydatków. Ponieważ wydatki na cele rozwojowe, na infrastrukturę, edukację, prawo i bezpieczeństwo powinny rosnąć szybciej niż PKB, niektóre wydatki zostaną realnie zmniejszone. W kolejnych latach budżet będzie musiał przeznaczać więcej na obsługę długu zagranicznego oraz na finansowanie projektów, mających wsparcie Unii Europejskiej. Nie wiadomo czy nie trzeba będzie dofinansować niezbyt udanie wprowadzanych projektów reform - administracyjnej, zdrowia i edukacji. Ale nie brak pieniędzy w budżecie jest największym zagrożeniem strategii rozwojowej, zaproponowanej przez Ministerstwo Finansów. Zagrożeniem jest jak zwykle polityka. Projekt będzie odrzucony, jeśli zostanie uznany za autorski pomysł jednej tylko partii, ba - jednego ministra. Tak stało się w ubiegłym roku z "Białą księgą" podatkową. "Strategia" musi zatem uzyskać silne poparcie całego rządu, co oznacza, że konieczny jest kompromis między racjami ekonomicznymi i politycznymi. Margines manewru jest tu bardzo wąski, bo każda ze stron kompromis taki będzie rozumieć inaczej. Dla Ministerstwa Finansów celem jest pobudzanie oszczędności, inwestycji i wzrostu. Ale dla części polityków tworzących rząd ważniejszym celem będzie odzyskanie społecznego poparcia, utraconego w roku ubiegłym. Poparcie kupuje się przyznawaniem ulg i świadczeń socjalnych, a Ministerstwo Finansów proponuje ich radykalną redukcję. Na dłuższą metę poparcie można zyskać dzięki wzrostowi gospodarczemu, trwającemu kilka lat. Ale wybory odbędą się za dwa lata, co będzie skłaniać do myślenia "na krótką metę".
WITOLD GADOMSKI,
PUBLICYSTA "GAZETY WYBORCZEJ"