Prognoza IBnGR na 1999 r.
Najbardziej optymistyczny wariant rozwoju gospodarczego do 2010 r. przedstawiony przez wicepremiera Leszka Balcerowicza, w którym założono średni roczny wzrost PKB o 7-8%, będzie trudny do osiągnięcia - twierdzą analitycy z Instytutu Badań nad Gospodarkę Rynkową. Największym zagrożeniem mogą być większe od zaplanowanych wydatki budżetowe.Instytut przewiduje, że już w tym roku może się okazać, że bardzo dużo musimy dopłacić do reformy ubezpieczeń emerytalnych, kas chorych i rolnictwa. - Nie wykluczone że w drugiej połowie roku dojdzie do nowelizacji budżetu - powiedział w piątek prof. Wojciech Charemza.IBnGR zapowiada, że roczna inflacja zwiększy się z 6,2% w tej chwili do 7,3% pod koniec roku. Wzrost cen może być nawet większy, jeśli wydatki budżetowe będą dramatycznie rosły i jeśli na rynkach międzynarodowych dojdzie do skoku cen paliw strategicznych (co jest możliwe z powodu wojny na Bałkanach). Instytut spodziewa się aprecjacji złotego w 1999 r. (średni kurs USD prognozuje na 3,8 zł) i uznaje za mało prawdopodobne, że bank centralny będzie miał przed końcem roku okazję do kolejnego obniżenia stóp procentowych.Spadek produkcji i osłabienie koniunktury w I kwartale 1999 r. to - zdaniem analityków z IBnGR - rezultat nie tylko kryzysu gospodarczego na Wschodzie, ale także opóźnionej reakcji producentów i handlowców na nie zadowalający wzrost cen w 1998 r. (comiesięczne prognozy zapowiadały większe tempo inflacji).IBnGR ocenia, że w minionym kwartale PKB zwiększył się o 2,3%, a na cały ten rok zapowiada jego wzrost o około 4%. Jest to prognoza bardziej optymistyczna niż ogłoszona dzień wcześniej przez Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, które dla I kwartału wyliczyło wzrost o 1,6%, a dla 1999 r. przewidziało poprawę o 3,7%.W minionym kwartale popyt krajowy zwiększył się - według IBnGR - o 4,8%, co oznacza, że jego dynamika była aż o 2,5 pkt. proc. większa od tempa wzrostu PKB. W następnych kwartałach ta różnica powinna się zmniejszyć do około 1 pkt. proc.
Jacek Brzeski