Okiem spekulanta
W ub. tygodniu, na III Dorocznej Konferencji Funduszy Inwestycyjnych, przewodniczący KPWiG Jacek Socha skrytykował opinię władz giełdy w sprawie ewentualnego przywrócenia do obrotu akcji Universalu.Giełda nie wyklucza powrotu walorów warszawskiej spółki z prostego powodu. Universal nie wykorzystał jeszcze wszystkich możliwości odwoławczych. Firma może zaskarżyć decyzję KPWiG do Naczelnego Sądu Administracyjnego, ta instytucja zaś ma prawo, przed podjęciem ostatecznej decyzji, zawiesić wykonanie postanowień Komisji. Jeśliby tak rzeczywiście się stało, to Universal pozostałby spółką publiczną, jeszcze co najmniej przez kilka - a nawet, jak twierdzą niektórzy fachowcy, kilkanaście - miesięcy. Tyle bowiem mogłoby trwać postępowanie przed NSA.Nieprzejednane stanowisko Komisji może trochę dziwić. Przecież ta sama Komisja, lekko tylko różniąca się nazwą, w 1996 r. nie wahała się dopuścić do obrotu publicznego akcje Polisy. A przecież Polisa, wtedy gdy Komisji przewodniczył Lesław Paga, została z obrotu wyrzucona, jeśli pamięć mnie nie myli, za przeprowadzanie emisji akcji bez informowania KPW. Można się zastanawiać, czy gorsze jest zatajanie informacji istotnych dla działalności spółki, czy też emitowanie "po cichu" nowych walorów. Wykroczenia generalnie podobnego kalibru, ta sama też najwyższa z możliwych kara. Jednak Polisa swoją szansę dostała - dlaczego nie dać jej również Universalowi? Notabene ewentualne przywrócenie obrotu zapewne w niczym już nie pomoże tej spółce, znajdującej się na granicy bankructwa.Ale w przypadku Universalu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt. Firma do końca pozostała "cesarzem" spekulacji. Pomimo ogólnie znanej jej fatalnej sytuacji finansowej, inwestorzy nie bali się kupować akcji, a do najbardziej intensywnej wymiany dochodziło w czasie notowań ciągłych. Na przykładzie Universalu wyraźnie widać przewagę systemu ciągłego nad fixingiem. W czasie fixingu często nie było wymiany akcjami, bo przewaga popytu bądź podaży była za duża. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce po godz. 13.00, kiedy giełda znosiła widełki i kurs zmieniał się o kilkadziesiąt procent, i to w obydwie strony na jednej sesji. Można by rzec, że ryzyko inwestycji w tak bardzo zmienne akcje jest ogromne. Jednak Universal udowodnił, że wcale tak być nie musi, bo dużym zmianom cen towarzyszyły bardzo wysokie obroty. Właściciela w trakcie notowań zmieniało po kilka tysięcy bloków, a wartość wymiany przekraczała czasami 1,5 mln zł. Jak na walory kosztujące poniżej 50 groszy to naprawdę znacząca wielkość.Duże zmiany cen nie muszą być zatem dla inwestorów niebezpieczne - pod warunkiem że towarzyszy temu odpowiednia płynność, a często zawierane transakcje pozwalają wejść lub opuścić rynek w dowolnym momencie. Taką możliwość gwarantują tylko notowania ciągłe, sądzę więc, że giełda powinna czym prędzej rozbudować ten system notowań, nawet kosztem całkowitego zrezygnowania z fixingu.
TOMASZ JÓŹWIK