TKM
Każdy krążek, zwany medalem, ma dwie strony. I niezależnie od tego, czy patrzysz nań od prawej strony, czy od lewej - ciągle jest to ten sam przedmiot. Choć niektórzy twierdzą, że jesti trzecia, mianowicie sztorc.Radują się serca polskich rolników. Zatrutą dioksynami żywność może wreszcie zastąpi nasza, na oborniku i świeżej gnojówce wytworzona w pocie i znoju, nasza, polska żywność, którą dopiero co, w skandaliczny sposób, za przyzwoleniem naszych sprzedajnych władz już zaczęła wypierać tamta, sprowadzana z Zachodu. Gdyby nie słuszny protest rolników i ich włączenie się do ruchu drogowego, dziś mielibyśmy dużo gorszy, nie tylko belgijski, pasztet. Nawiasem mówiąc, prezes stronnictwa reprezentującego rolników powiedział bardzo ważną rzecz: ponieważ związki rolnicze mają w statucie obronę interesów chłopów, to forma - na przykład blokady - którą wybiorą, jest legalna. Bo jest. Mają o czym prawnicy myśleć.Nie dość tego, że otwiera się luka dla naszego eksportu żywności do Unii oraz do Rosji, to nieoczekiwanie wzmacnia się pozycja Polski w negocjacjach o przyjęcie do UE. Teraz już nie będą mogli przedstawiciele Brukseli wytykać nam kiepskiej jakości polskiego mleka, masła czy śmietany i stawiać zarzutów, że nie trzymają standardów sanitarnych. Zachodni Europejczycy, okazało się, nie są lepsi.A do tego wszystkiego nieoczekiwanie słabnie waluta, która ma zastąpić naszego tradycyjnego złotego, do którego przywiązani jesteśmy przecież jak do niepodległości. Nie po to, zdaniem autorów z prawicowych gazet, profesor Władysław Grabski likwidował przed laty markę, żeby dziś cichcem przygotowywano jej powrót pod szyldem euro. Słabe euro to pewnie, kombinują sobie niektórzy, mocny złoty! Któż tak twierdzi, zapyta czytelnik. Czy to pełen lęków i resentymentów tygodnik "Nasza Polska" (ta naszość po prawej stronie...), albo może "Nasz Dziennik"? Nie tylko, czytelniku, w prawicowych gazetach znajdziesz oskarżenie obecnej koalicji, że wyprzedaje. Nie tylko Nasze Koło z troski o narodowy interes woła na cały kraj, głosując zarazem, też w narodowym interesie, przeciw przystąpieniu Polski do NATO.Podobny do posła Łopuszańskiego tenor znaleźć można w "Trybunie", która na pierwszej stronie oskarża wielkimi literami, że oto trwa wielka wyprzedaż naszej gospodarki, i to za bezcen. Gazeta nazywa to po prostu gospodarczym rozbiorem Polski. "Trybunę", podobnie jak "Nasz Dziennik", martwi szczerze fakt, iż ponad połowa kapitałów polskich banków jest już w obcych rękach.Jeśli ma się poczucie rzeczywistości, wtedy można bez obaw o stan nerwów zanurzyć się w lekturę tych bredni, z prawa czy z lewa. Jeżeli jednak tak zadrukowany papier weźmie do ręki osoba nie zorientowana, to łacno uwierzy w troskę gazety o los polskiego majątku narodowego, który sprzedaje się za marny grosz, a procederowi nadaje się nazwę prywatyzacji. I takiej osobie udzieli sie lęk o przyszłość kraju, gospodarki i jej własny los.Droga, którą przebyła "Trybuna", przynajmniej w sferze oceny reform gospodarczych, ich kierunku i zakresu oraz sposobu realizowania, od czasu, gdy lewica przeszła do opozycji i Krajowa Izba Gospodarcza, reprezentująca biznes, przestała zamieszczać w tej gazecie całokolumnowe informacje (za pieniądze, jak rozumiem), przypomniała mi anegdotę, jaką opisał w swoim "Alfabecie wspomnień" Antoni Słonimski. Przywołał on tam postać drugiego Grabskiego, Stanisława, profesora Uniwersytetu Lwowskiego, współzałożyciela Polskiej Partii Socjalistycznej, później działacza endeckiego. Pisze Słonimski: "Spytałem się go, czemu, będąc kiedyś w młodości redaktorem polskiego "Robotnika" wychodzącego w Berlinie, odszedł później od socjalizmu. Przygłuchy profesor widocznie pytania nie dosłyszał, bo rękę przyłożył do ucha i spytał: "Od czego?" - "Czemu pan profesor odszedł od socjalizmu?" - powtórzyłem pytanie. "Od socjalizmu? Nie pamiętam". Ale ja spamiętałem, bo takiej odpowiedzi łatwo się nie zapomina. Mocna rzecz".
PIOTR RACHTAN