Inflacja a wzrost

W wielu krajach, w tym i w Polsce, rozpowszechniona jest teza o konieczności powolnej dezinflacji, tak by nie spowodować osłabienia wzrostu PKB. Wynika ona z teorii neokeynesizmu oraz (hiper) inflacyjnej przeszłości krajów i polityków, przechodzących proces transformacji. Prominentne osoby wyrażają więc publicznie pogląd, że z inflacją na poziomie około 10 procent rocznie można żyć. Nic bardziej mylnego.Model teoretyczny (krzywa Phillipsa) łączy poziom inflacji z poziomem bezrobocia poprzez sztywność płac i poziom oczekiwań inflacyjnych. Wzrost poziomu płac nominalnych, będący wynikiem niskiego poziomu bezrobocia lub wzrostu oczekiwań inflacyjnych powoduje wzrost kosztów produkcji. W tej sytuacji politycy mają do wyboru trzy opcje. Pierwsza - utrzymanie popytu na nie zmienionym poziomie, czyli nierobienie niczego spowoduje spadek produkcji i wzrost cen. Druga - zaostrzenie polityki pieniężnej i fiskalnej w celu walki z inflacją spowoduje utrzymanie nie zmienionego poziomu cen, ale kosztem spadku produkcji. Trzecia - stymulowanie wzrostu popytu spowoduje utrzymanie zatrudnienia i realnego poziomu produkcji, ale za cenę wzrostu inflacji. Politykę tę określa się mianem akomodacji, czyli ekspansywna polityka gospodarcza powoduje wzrost popytu, aby zaabsorbować negatywny wpływ wzrostu cen na poziomu podaży. Wszystkie trzy opcje nie są zachęcające dla gospodarki w dłuższym okresie. Horyzont czasowy polityków jest jednak krótszy i stąd wybór najczęściej pada na politykę akomodacyjną. W latach 70. okazało się jednak, że poziom oczekiwań inflacyjnych zmienia się i utrzymanie stałego (niższego niż naturalny) poziomu bezrobocia za cenę wzrostu inflacji jest niemożliwe, ponieważ wymaga permanentnie ekspansywnej polityki gospodarczej, co długookresowo prowadziło do permanentnego wzrostu inflacji. Szczegół tkwił w metodzie formowania oczekiwań inflacyjnych przez jednostki gospodarcze, które są albo adaptacyjne, czyli bazujące na przeszłości, albo racjonalne, czyli korzystające ze wszelkich dostępnych informacji. Podsumowując, obecna teoria dowodzi, że proces dezinflacji może nie nieść ze sobą wzrostu bezrobocia, jeśli zostaną spełnione trzy warunki: rynek pracy będzie elastyczny, oczekiwania inflacyjne będą formowane według racjonalnych przesłanek i deklarowana polityka rządu będzie wiarygodna.Atrakcyjność amerykańskiej gospodarki polega nie tylko na wynikach, ale i na możliwości praktycznego weryfikowania teoretycznych modeli. Zawdzięczamy to długim ciągom bardzo dobrych danych statystycznych i ogólnym warunkom gospodarki, takim jak jej wielkość oraz bliski ideału liberalizm wszystkich rynków. Ostatnie lata szybkiego wzrostu gospodarczego w USA i permanentnie niskiej inflacji weryfikują negatywnie neokeynesowską tezę o wymienności tych dwóch parametrów, a potwierdzają nową teorię. Okazuje się, że można osiągać wzrost PKB na poziomie 3-5 procent wraz z inflacją na poziomie 1-2 procent oraz bezrobociem na poziomie 4 procent, który jest uważany za poziom naturalny. Było to możliwe jednak dopiero po spełnieniu wszystkich trzech powyższych warunków.Poziom uzwiązkowienia i sztywności płac w USA jest bardzo niski, a negocjacje płacowe odbywają się na poziomie przedsiębiorstw, a nie branż czy poziomie krajowym. Dane mikro- i makroekonomiczne są powszechnie dostępne, dyskutowane i objaśniane przez fachowców, a nie ekonomicznych hochsztaplerów, ponieważ ci ostatni są powszechnie ignorowani. Wiarygodność polityki rządu weryfikuje pierwszy rynek finansowy, posługując się szeroko rozbudowanym aparatem analitycznym. Polska ma więc do wyboru albo korzystanie ze zweryfikowanych teoretycznie i praktycznie modeli długookresowego wzrostu gospodarczego, albo z teorii tzw. trzeciej drogi, czyli będących efektem niedouczenia decydentów politycznych.

RAFAŁ ANTCZAK

Fundacja CASE