Chłodnym okiem
Tak się złożyło, że większość życia spędziłem w PRL-u i dość dobrze poznałem mechanizmy działania gospodarki centralistycznej. Coraz częściej przekonuję się o tym, że moja wiedza o dawnym systemie ma walor historyczny i może być stosowana jedynie w dziedzinie ekonomii zwanej porównawczymi systemami ekonomicznymi. Widzenie świata przez młode pokolenie jest ważnym dowodem głębokości zmian z ostatniego dziesięciolecia. Są też i inne. Zadziwiła mnie niezmiernie rozmowa z młodymi ludźmi, którzy niedawno pierwszy raz w życiu wyjechali na Zachód. Stwierdzili oni mianowicie, że Zachód nie zrobił na nich większego wrażenia.Dla mnie, gdy jako student drugiego roku ekonomii znalazłem się w 1966 r. w Niemczech Zachodnich, szok pierwszego kontaktu z Zachodem był ogromny i niezapomniany. Uwagę zwracała zamożność ludzi, zwłaszcza ubiór, różnorodność i powszechność samochodów osobowych, sklepy pełne kolorowych towarów. Jakiekolwiek przeliczenia własnych dochodów i ich siły nabywczej na tamtejszym rynku wpędzały tylko w kompleksy i powodowały frustracje.Teraz przepaść między Polską i Zachodem jest znacznie mniejsza i nikogo już nie razi. Pozostaje jednak luka dochodowa, która jest widoczna dopiero przy bardziej dociekliwej obserwacji. Luka ta odnosi się do przeciętnych dochodów. Bez trudu bowiem można wskazać zaskakująco liczne grupy mieszkańców Polski o znacznie większych dochodach niż ogromne grupy Niemców lub Francuzów. Wielu ekspertów w Polsce zarabia podobnie, jak ich unijni koledzy.Postęp w pogoni Polski za Europą jest imponujący. W ciągu ostatnich 10 lat PKB w dolarach na 1 mieszkańca liczony według kursu walutowego zwiększył się mniej więcej 3-krotnie. Daje to obecnie co prawda tylko nieco ponad 30% tzw. średniej unijnej, jednak perspektywy zmniejszania luki są nadal obiecujące. Obok wzrostu gospodarczego wynikającego z poprawy wydajności pracy, na rzecz zmniejszania luki działa także aprecjacja złotego.Dużo mniejszy dystans dochodowy dzieli Polskę od Europy przy posługiwaniu się przeliczeniem PKB według parytetu siły nabywczej. Wielkość polskiego PKB wzrasta wówczas mniej więcej 2-krotnie.Wszystko to stało się realne dzięki uruchomieniu mechanizmów rynkowych, które są w stanie obudzić ducha przedsiębiorczości, wyzwalają w ludziach chęć do rywalizacji, a premią dla najlepszych jest wysoki dochód i bogactwo. Wygranymi są jednak wszyscy, gdyż rozwarstwianie dochodów, tworzenie się grupy bardzo zamożnych i klasy średniej powoduje większe transfery do biedniejszych. Gdyby nie było bogatych, biednym byłoby jeszcze gorzej. Kto nie wierzy, niech się wybierze na wycieczkę edukacyjną na Białoruś albo na Ukrainę.W niedalekiej przyszłości, kiedy przystąpienie Polski do Unii stanie się faktem, poziom dochodów w Polsce będzie się podnosił szybciej niż dotychczas. Przestanie wówczas kogokolwiek dziwić, że różni cudzoziemcy, z Anglikami, Amerykanami i Niemcami na czele, będą szukali w Polsce pracy, gdyż u siebie w domu nie będą mieli takich możliwości, jak w Polsce. Już nawet teraz widoczny jest zagraniczny nacisk na pewne segmenty polskiego rynku pracy.
BOHDAN WYŻNIKIEWICZ
INSTYTUT BADAŃ NAD GOSPODARKĄ RYNKOWĄ