Praktyczne spojrzenie

W zeszłym tygodniu pisałem o propozycji wprowadzenia podatku od dochodów z rynku kapitałowego. Dziś chciałbym się skupić na sposobie opłacania tego podatku. Jest to bardzo istotny element całego systemu. Wystarczającą niedogodnością będzie już sama konieczność uwzględniania podatku w rachunku zysków kapitałowych od początku 2003 r. W przypadku osób prawnych oraz osób fizycznych, prowadzących działalność gospodarczą niewiele się zmieni - wszystkie te osoby prowadzą na bieżąco rozliczenie zysków i strat oraz wpłacają zaliczki na należny podatek dochodowy. Jednak pozostali mają kontakt z urzędem skarbowym tylko raz w roku, gdy składają roczne PIT-y, wypełniane na podstawie zestawień dochodów od swoich pracodawców lub płatników rent i emerytur.Dlatego też w projekcie nowej ustawy wprowadzono bardzo rozsądny i naturalny przepis, że każdy klient domu maklerskiego otrzyma po zakończeniu roku zestawienie zrealizowanych zysków i strat kapitałowych, co pozwoli na proste wyliczenie należnego podatku i uwzględnienie go w rocznym formularzu PIT. Oczywiście, będzie to stanowić dodatkowe obciążenie dla domów maklerskich, dlatego też jest potrzebny czas na wdrożenie oprogramowania, które te zestawienia będzie produkować w sposób jak najbardziej zautomatyzowany.Jednak w innym miejscu wprowadza się obowiązek comiesięcznego opłacania zaliczek od osiąganych dochodów. Stanowi to całkowite zaprzeczenie sensu omówionego wyżej przepisu. W tym kontekście zestawienie sporządzane przez dom maklerski byłoby praktycznie niepotrzebne, bo inwestor i tak musiałby co miesiąc obliczać bieżące zyski i straty, a także opłacać zaliczkę od osiągniętego dochodu. Co gorsza, gdyby na przykład w styczniu osiągnął zysk i zapłacił od niego zaliczkę, a przez pozostałą część roku ponosił wyłącznie straty, to zwrot nadpłaconego podatku otrzymałby dopiero po roku.Jednak największy problem jest jeszcze gdzie indziej. Jak pokazują statystyki giełdowe, spora część inwestorów są to osoby fizyczne. Sukces i znaczenie giełdy w dużej mierze zależy od tego, co tak zwani "zwykli ludzie" o niej myślą. I czy na niej inwestują. Powiem więcej - jeżeli chcemy przyciągnąć kapitał zagraniczny, to musimy pamiętać, że mało kto lubi inwestować na giełdzie niepopularnej wśród obywateli rodzimego kraju. I jeszcze więcej - dużo się mówi o rozmaitych programach powszechnego uwłaszczenia, a bardzo istotnym elementem powodzenia każdego z tych programów jest łatwość dostępu drobnych inwestorów do giełdy i poczucie, że nie spowoduje to nadmiernych i zniechęcających obciążeń.Gdyby jednak został wprowadzony obowiązek comiesięcznego biegania do urzędu skarbowego (albo nawet tylko comiesięcznej korespondencji), to większość drobnych inwestorów zrezygnuje z tego cymesu, bo już sam kontakt z urzędem skarbowym raz w roku jest wystarczająco uciążliwy, by zniechęcić do powtarzania tego obowiązku 12 razy w roku. Co więcej, same urzędy zostaną zawalone masą papieru, bo przecież nie wystarczy wpłacić zaliczkę - trzeba jeszcze będzie wysłać lub osobiście złożyć formularz z odpowiednimi wyliczeniami.Może się więc okazać, że koszt obsługi zaliczek przewyższy korzyści fiskusa z wcześniejszego pobrania podatku. I będzie tak, jak to już wielokrotnie przerabialiśmy - nadmierna chęć zwiększenia wpływów budżetowych spowoduje ich spadek, a potencjalna kura znosząca złote jaja zostanie zarżnięta, zanim zdąży nawet zagdakać.

KRZYSZTOF GRABOWSKI

prezes Związku Maklerów i Doradców