Co mnie zastanawia

O istnieniu lobby wspierającego rozwój giełdy i rynku kapitałowego trudno było raczej do tej pory nawet marzyć. Ostatnio jednak jakby coś się zmieniało. Widać to na przykładzie najnowszych koncepcjipodatkowych. Dążenia do opodatkowania dochodów kapitałowych mają już u nas długą i niemal legendarną tradycję. Wydawało się, że wszystkie argumenty są już wszystkim doskonale znane.

Tym większe zdziwienie mogło wzbudzić nierówne potraktowanie niektórych rodzajów tych dochodów przez rząd, który nowe rozwiązania zamierzał wprowadzić właśnie pod hasłem równości. Tym bardziej zaś cieszy, że w komisjach sejmowych ujawniła się silna opozycja przeciw tego typu rozwiązaniom.Większość z nas doskonale pamięta zażarte boje związane z planami opodatkowania dochodów kapitałowych sprzed kilku lat. Wówczas przeciw temu podatkowi występowały głównie środowiska bezpośrednio związane z giełdą: przedstawiciele GPW, Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, maklerzy i biura maklerskie. Śmiem twierdzić, że znaczący udział w tej batalii miał również Parkiet. Poparcie dla tych inicjatyw w Sejmie było niewielkie, zaś jednym z nielicznych walczących "po naszej stronie" był już wówczas poseł Jan Wyrowiński. Wydawało się, że stoimy na straconej pozycji, mimo wszechstronnej merytorycznej argumentacji. Jednak mimo wszystko, po krótkim okresie funkcjonowania "podatku transakcyjnego", udało się opodatkowanie dochodów kapitałowych odroczyć o kilka ładnych lat.Niestety, wszystko wskazuje na to, że odroczenie to skończy się w 2003 r. Właściwie wielu z nas już się chyba z tym pogodziło. Nie mogę się jednak pogodzić z argumentacją, stosowaną przez twórców koncepcji opodatkowania dochodów kapitałowych. Moim zdaniem, opiera się ona głównie na przesłankach pozamerytorycznych. Czyż bowiem do tej klasy nie należy stwierdzenie, że w większości krajów dochody kapitałowe są opodatkowane? Czyżby od wprowadzenia tego typu podatków Unia Europejska uzależniała nasze do niej przystąpienie? Ponadto argument ów nie uwzględnia tego, że w większości krajów rynki kapitałowe działają o wiele dłużej niż u nas i są o wiele bardziej rozwinięte. Wiele osób i instytucji jest wręcz skazanych na obecność na rynku kapitałowym, niezależnie od tego, czy ich dochody z tego tytułu są opodatkowane, czy nie. Wiele krajów stosuje zasady preferencyjne w tym zakresie.Wiele już powiedziano o tym, że opodatkowanie wpływa hamująco na wzrost zainteresowania rynkiem kapitałowym. To nie ulega wątpliwości. Warto jednak mieć na uwadze sytuację odwrotną, czyli to, jak ulgi lub wręcz zachęty podatkowe mogą przyspieszać rozwój rynku. Przypomnijmy sobie choćby obligacje zamienne na akcje z początku lat 90. i ogromną ich popularność, związaną z możliwością ominięcia podatku od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń oraz potężne kolejki po obligacje, których zakup można było odliczyć od podatku. W każdym z tych przypadków ustawodawca miał do osiągnięcia jakiś cel, choć nie przypuszczam, by był nim rozwój rynku kapitałowego - ten pojawił się raczej jako skutek uboczny.Czyż nie narzuca się zatem możliwość zastosowania podobnych mechanizmów właśnie w celu wsparcia rozwoju tego rynku w naszym kraju? Wydawało mi się już, że obecny rząd zaczął wykazywać nieco większe zainteresowanie takim właśnie celem. I to nie tylko przy okazji ważnych rocznic, choć w kwietniu tego roku na dwusetnym posiedzeniu KPWiG premier Jerzy Buzek określił giełdę jako "jedno z największych osiągnięć demokracji i wolnego rynku" oraz zapewniał, iż "chcemy, żeby nasza giełda wygrała konkurencję z innymi giełdami w regionie Europy Środkowej". Określił się też jako zwolennik dodatkowych zachęt dla inwestorów indywidualnych przy prywatyzacji przedsiębiorstw.Zagadnieniami rynku kapitałowego zajmował się również w czerwcu ubiegłego roku rządowy Zespół ds. Odbiurokratyzowania Gospodarki, a nieco wcześniej, w kwietniu, Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów zaakceptował dokument o nazwie "Perspektywy rynku kapitałowego do roku 01" oraz przyjął harmonogram rozwoju rynku. Oczywiście rząd był jak najbardziej za rozwojem rynku i giełdy i podkreślał ich związek z problemami prywatyzacji gospodarki.Czyżby więc od tego czasu priorytety rządu zmieniły się tak bardzo na korzyść niewielkich raczej wpływów podatkowych, kosztem przyhamowania rozwoju giełdy - czy też mamy do czynienia raczej z brakiem koordynacji różnych planów i programów? Mam nadzieję, że wystąpiła ta druga okoliczność, o czym mogą świadczyć także niezbyt spójne wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów, dotyczące szczegółowych rozwiązań podatkowych.Na szczęście wydaje się, że poseł Wyrowiński ma obecnie znacznie większe wsparcie wśród innych parlamentarzystów i jest duża szansa, że uda się im przeforsować bardziej korzystne rozwiązania dla rynku.

ROMAN PRZASNYSKI