W Ameryce panuje reguła, że po trzech kolejnych podwyżkach stopy dyskontowej przez Fed rozpoczyna się bessa na rynku akcji. Dotychczas podwyżki takie miały miejsce trzynastokrotnie i w dwunastu przypadkach ich następstwem było rozpoczęcie bessy lub gwałtowne załamanie. Jedynie za ostatnim razem, w 1994 roku, giełda zareagowała dokładnie odwrotnie. Jeżeli reguła sprawdzi się ponownie, czeka nas jeszcze kilka miesięcy względnego spokoju. Pierwsza podwyżka stopy dyskontowej od 4,5 roku nastąpiła na ostatnim posiedzeniu FOMC w sierpniu. Druga, sądząc po danych makroekonomicznych za sierpień, nastąpi już w październiku. W ciągu ostatniego tygodnia Dow Jones stracił 500 punktów, co było wynikiem kumulacji danych potwierdzających wzrost presji inflacyjnej (wyższa od oczekiwań sprzedaż nowych domów, wyższy poziom wskaźnika aktywności gospodarczej NAPM, najszybsze w tym roku tempo wzrostu zamówień w przemyśle). Tę niepokojącą statystykę znacznie załagodziły opublikowane w piątek, jeszcze podczas naszych notowań ciągłych dane z rynku pracy. Okazało się, że liczba nowych miejsc pracy wzrosła jedynie o 124 tysiące, a nie, jak się spodziewano, o 220 tysięcy, a średnia podwyżka płacy za godzinę była aż o 50% niższa od oczekiwań. Wiadomości te momentalnie zostały przełożone na 20-punktowy wzrost kontraktów terminowych na S&P500. Pozwoli to, moim zdaniem, na dwu-, trzydniowe odbicie, po którym nastąpi stabilizacja i znów zarówno za oceanem, jak i u nas głównym tematem będzie najbliższe posiedzenie Zarządu Rezerwy Federalnej. Jednakże nie powinniśmy mieć złudzeń co do dalszej hossy w Stanach Zjednoczonych, a więc również obronienia się naszej giełdy przez głębszą korektą. Cykl koniunkturalny w Ameryce nieubłaganie dochodzi do szczytu ekspansji, po którym nastąpi kilku-, kilkunastomiesięczna faza recesji.

.