Co lepsze aktywa
Kończy się lato, wakacje już się skończyły. Trzeba zabrać się do pracy. Na początek przegląd prasy. Coraz więcej informacji ze spółek giełdowych. Nic dziwnego, przecież jest ich coraz więcej.Gazety rozpisują się na temat inwestycji dokonanej przez łódzki oddział Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Niezorientowanym czytelnikom przypomnę: w sierpniu tego roku za 21 mln złotych ZUS kupił biurowiec i półtorahektarową działkę. Zdaniem przedstawicieli ZUS, była to bardzo dobra inwestycja, gdyż po adaptacji budynku łódzki oddział miałby tam nową siedzibę. Zamiast planowanych 70 mln złotych - miał wydać (łącznie z zapłaconą już należnością za nieruchomości) 40-45 mln zł.Dziennikarze "Gazety Wyborczej" ujawnili, że dyrektor łódzkiego oddziału ZUS był wcześniej doradcą spółki, która nieruchomość sprzedała. Sama zaś spółka (Infolex) kupiła ten budynek od giełdowego weterana - Próchnika. Z tym że Próchnik otrzymał za nią zaledwie 9,5 mln złotych. Dwa miesiące wcześniej.Teoretycznie wszyscy powinni być zadowoleni. ZUS, bo zaoszczędził około 30 mln złotych, i Infolex, bo zarobił ponad 10 milionów w bardzo krótkim czasie. Afera związana jest głównie z tym, że w zbyt krótkim. Warto również zauważyć, że nabycie nieruchomości było finansowane kredytem bankowym. To oznacza astronomiczny wręcz zwrot z kapitałów własnych. Jak duży - nie policzę, gdyż pani na matematyce uczyła, aby nie dzielić przez zero.Od tego zysku Infolex nie zapłaci podatku dochodowego, gdyż dwa dni przed transakcją uzyskał status zakładu pracy chronionej. To zła wiadomość dla notowanych na giełdzie firm mających taki status. Przeciwnicy obecnych, korzystnych dla firm przepisów zyskali bardzo poważny argument. I będą go skutecznie wykorzystywać.Bardzo dobry interes jednych jest często słabym lub wręcz złym interesem dla innych. Podobnie w tej transakcji - nikt z dziennikarzy opisujących sprawę nie pomyślał, że najprawdopodobniej to zarząd Próchnika zrobił zły interes. Mam nadzieję, że nie było to celowe działanie na szkodę spółki, bo to - zgodnie z Kodeksem handlowym - jest karane. Mam również nadzieję, że rada nadzorcza spółki sprawuje nad nią należytą kontrolę.Zbycie nieruchomości fabrycznej spółki wymaga uchwały Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy. W sierpniu ubiegłego roku WZA Próchnika wyraziło zgodę na zbycie przez spółkę tej interesującej wszystkich najbardziej nieruchomości. Znajduje się ona w Łodzi przy alei Marszałka Rydza-Śmigłego. Warto dodać, że na tym i kolejnych walnych akcjonariusze wyrażali zgodę na zbycie kolejnych nieruchomości: w Poddębicach, w Wąbrzeźnie, w Łodzi przy alei Tadeusza Kościuszki, w Łodzi przy ulicy Wólczańskiej oraz w Uniejowie. Część z nich została już sprzedana.Z komunikatów spółki nie mogę dowiedzieć się, jaka była wartość księgowa sprzedanej nieruchomości. Interesujące, że w przypadku wcześniejszych transakcji takie informacje były prezentowane. Na szczęście KPWiG wymaga od spółek publicznych prezentowania pełnych raportów kwartalnych. I dopiero na ich podstawie można ustalić, że wartość tej nieruchomości w księgach wynosiła około 8 mln zł. Zysk Próchnika z jej sprzedaży nie mógł być zbyt duży. Potwierdza to także wynik czerwca - 350 tys. złotych zysku netto (narastająco 4,1 mln złotych straty).Spróbujmy oszacować, jakie ewentualne korzyści mógł odnieść właściciel akcji Próchnika, gdyby ten uzyskał za swoją nieruchomość tyle, ile uzyskał pośrednik. Różnica cen wynosi 11,5 mln złotych. Dla równego rachunku przyjmijmy, że jest to 10 milionów. O tyle większy mógł być wynik brutto. Straty spółki w bieżącym oraz poprzednim roku były tak duże, że ten dodatkowy zysk brutto nie spowodowałby konieczności zapłacenia podatku dochodowego. Czyli również wynik netto mógłby być wyższy o taką kwotę.A w przeliczeniu na jedną akcję? Złotówka! Dzielenie jest proste, gdyż kapitał akcyjny Próchnika tworzy 10 mln akcji. Ta złotówka porównana z giełdową ceną akcji, wynoszącą 5 złotych, ukazuje skalę utraconych korzyści i nie wykorzystaych okazji. Te zaś, jak wiadomo, potrafią się zemścić.Pierwszym skutkiem był przegrany wyścig po firanki, czyli po akcje Wistilu. Próchnik zamierzał zastosować swoją starą metodę wymiany jednych akcji na drugie. W zamian za papiery spółki Wistil zaoferował Skarbowi Państwa własne walory. Operacja się nie udała, gdyż pojawił się konkurent, który ogłosił wezwanie do sprzedaży akcji Wistilu i położył na stole gotówkę. Próchnik spłacił kredyty i już gotówki nie miał - nie miał więc za co ogłosić kontrwezwania. Później sam odpowiedział na konkurencyjne wezwanie i sprzedał posiadane akcje.Drugim skutkiem mogą być zmiany personalne we władzach spółki. Decyzje w tej sprawie może podjąć NFI Piast, główny udziałowiec Próchnika. Ale takie posunięcie mogłoby zostać potraktowane jako pośrednie przyznanie się do niekompetencji. Na kolejne skutki trochę poczekamy. Nie zdziwiłyby mnie kłopoty z płynnością za rok lub dwa - gdy nie będzie możliwe uzyskiwanie środków z wyprzedaży kolejnych aktywów. Ale to już będzie inna historia. I tylko na walnym zgromadzeniu wierzycieli ktoś będzie nucił coś o czapce z piór i złotym rogu.
ARTUR SIERANT