Bony skarbowe

Do najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia, wpływających na sytuację na rynku finansowym, należy zaliczyć przede wszystkim opublikowanie danych dotyczących inflacji w sierpniu oraz prognoz Ministerstwa Finansów dotyczących stóp procentowych, wynikających z projektu założeń budżetu na przyszły rok.Sporym zaskoczeniem dla uczestników rynku był wzrost cen detalicznych towarów i usług w sierpniu o 0,6% (w sierpniu ubiegłego roku ceny spadły o 0,6%), w wyniku czego wskaźnik inflacji liczonej w skali rocznej zwiększył się z 6,3% do 7,2%. Oczekiwania były znacznie bardziej optymistyczne, tak więc opublikowanie gorszych danych skutkowało osłabieniem kursu złotego oraz wzrostem rentowności papierów dłużnych o stałym oprocentowaniu.Jednocześnie w związku z tym pojawiły się spekulacje na temat możliwości podwyższenia podstawowych stóp procentowych. Co prawda, zdaniem przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej, obecny wskaźnik inflacji nie uzasadnia podwyżki, jednak w ubiegły piątek ujawniono, że Ministerstwo Finansów przewiduje jeszcze w tym roku wzrost stóp procentowych. Jak wynika z uzasadnienia do założeń przyszłorocznej ustawy budżetowej, resort zakłada wzrost stopy kredytu lombardowego z 17% do 18% i stopy interwencyjnej (operacji otwartego rynku) z 13% do 13,5%. Przedstawiciele NBP i RPP twierdzą natomiast, że prognozy te nie były z nimi konsultowane i wynikają one raczej z chęci przeszacowania części wydatków budżetowych i wykazania niskiego deficytu budżetowego. Pojawienie się tych sprzecznych sygnałów przyczynia się do powstania atmosfery niepewności i dezorientacji.Popyt, podaż i obrotyNa wczorajszym przetargu zanotowano spadek aktywności inwestorów. Nabywcy złożyli oferty zakupu bonów o łącznej wartości nominalnej wynoszącej niespełna 523 mln zł. Oznacza to spadek w stosunku do poprzedniego przetargu o ponad 384 mln zł, czyli o 42,4%. Tym samym popyt osiągnął poziom najniższy od przetargu z 9 sierpnia (wówczas wyniósł on zaledwie 445,5 mln zł). Tak więc po pięciu tygodniach niewielkiego ożywienia na rynku pierwotnym bonów znów zapanował marazm, wynikający w dużym stopniu z niepewności co do kierunku dalszego rozwoju sytuacji.Wartość nominalna bonów wystawionych do sprzedaży przez emitenta wyniosła 500 mln zł i była identyczna jak przed tygodniem. Według pierwotnych planów Ministerstwa Finansów, podaż bonów na następnym przetargu, który odbędzie się 27 września, miała wynieść 700 mln zł, jednak wielkość tę zmniejszono do 500 mln zł.Wartość nominalna zawartych wczoraj transakcji wyniosła zaledwie nieco ponad 244 mln zł i była niższa niż przed tygodniem o ponad 99 mln zł, co oznacza spadek prawie o 29%. Wczorajsze obroty należały do najniższych w historii przetargów (ostatnio niższe były w połowie sierpnia ubiegłego roku).RentownośćŚrednia rentowność notowanych wczoraj papierów nie uległa zmianom w stosunku do poprzedniego przetargu. Rentowność bonów 13-tygodniowych wyniosła więc 12,19%. W przypadku tych papierów zanotowano ponad 50-proc. przewagę popytu nad podażą. Rentowność bonów 52-tygodniowych wyniosła 12,4%, jednak tu popyt był znacznie niższy od podaży. Mimo to do utrzymania rentowności na nie zmienionym poziomie niezbędne było odrzucenie przez emitenta sporej części ofert kupna. W efekcie do realizacji przyjęto oferty o wartości nominalnej 44,6 mln zł, wobec popytu wynoszącego ponad 211 mln zł.Warto zwrócić uwagę, że od dwóch kolejnych tygodni największą rentownością charakteryzują się bony o dłuższym terminie wykupu, co oznacza odwrócenie się dotychczasowych proporcji. Wynika to jednak prawdopodobnie jedynie z układu popytu i podaży na rynku tych papierów.Struktura popytu i podażyW strukturze podaży nie nastąpiły żadne zmiany. Podobnie jak przed tygodniem 40% oferty sprzedaży stanowiły bony 13-tygodniowe, 60% zaś to papiery 52-tygodniowe. Po korekcie planu emisji w przyszłym tygodniu proporcje te będą identyczne.Zmiany nastąpiły natomiast w strukturze popytu. Udział bonów 13-tygodniowych w ogólnej wartości popytu obniżył się z ponad 84% do niecałych 60%. Z kolei udział bonów 52-tygodniowych zwiększył się z 15,9% do nieco ponad 40%. Jednak w wartościach bezwzględnych popyt ten pozostaje wciąż na symbolicznym poziomie.

ROMAN PRZASNYSKI