Giełdy krajów bałtyckich

Giełdy w Tallinie, Rydze i Wilnie cierpią na niską płynność i są słabo oceniane przez zagranicznych inwestorów. Próbując przełamać problemy wynikające z ich małej kapitalizacji rozwijają współpracę i rozważają przystąpienie do sojuszów w ramach regionu skandynawskiego. - Problem polega na tym, że mamy do czynienia z trzema małymi rynkami o różnych systemach i walutach. To zniechęca naszych, a przede wszystkim zagranicznych inwestorów - powiedział gazecie "Financial Times" Sten Sumberg z biura maklerskiego Suprema w Tallinie. W sytuacji gdy zmniejsza się liczba nowych spółek wchodzących na giełdy w wyniku prywatyzacji, a innych emitentów zniechęca niska płynność, trzy giełdy szukają sposobów na poprawę informacji o rynku i przyciągnięcie zagranicznych inwestorów.Ostatnio giełdy w Tallinie i Rydze uruchomiły łączność w rzeczywistym czasie, co maklerom daje możliwość jednoczesnego obserwowania cen i aktywności na obu rynkach. Wileńska giełda ma przyłączyć się do tego systemu jeszcze w br. Trzy giełdy mają też nadzieję na poprawę dostępu do rynku przez zaoferowanie wzajemnego członkostwa, co pozwoli członkom każdej z tych giełd handlować na wszystkich trzech. Będzie to jednak wymagać wniesienia poprawek do ustaw o publicznym obrocie papierami wartościowymi, a to może zabrać trochę czasu.Świadome szybkiej integracji zachodnioeuropejskich giełd trzy bałtyckie rynki rozważają przyłączenie się do Noreksu, aczkolwiek nie wszystkie równie entuzjastycznie. W skład Noreksu wchodzą giełdy w Sztokholmie i Kopenhadze, a giełda w Oslo prowadzi negocjacje o przystąpieniu do tego sojuszu. Przy łącznej kapitalizacji szacowanej na 3,13 mld USD trzy bałtyckie giełdy byłyby oczywiście mniejszościowymi uczestnikami w Noreksie, którego łączna kapitalizacja sięga 325 mld USD.- Włączenie do sojuszu tak małych krajów nie jest wielkim interesem - powiedział dyrektor Noreksu Tyge Rasmussen. Dodał jednak, że naszym głównym celem jest objęcie handlu akcjami, obligacjami i derywatami w tak wielu krajach, jak to tylko możliwe. Jeśli zatem giełdy bałtyckie uznają, że taki sojusz jest dla nich atrakcyjny, będzie to dobra okazja do rozszerzenia naszej działalności.Przystępując do Noreksu bałtyckie giełdy zyskałyby dostęp do 70% rynku skandynawskich akcji poprzez jeden system obrotu znany jako SAX 2000. Poszczególne giełdy zachowałyby niezależność. Większy rynek dałby bałtyckim kredytobiorcom lepszy dostęp do międzynarodowych rynków kapitałowych i poprawiłby płynność na lokalnych giełdach.Idea przyłączenia do Noreksu największe poparcie zyskała w Estonii, podczas gdy na Łotwie i na Litwie wielu uczestników rynku analizuje koszt przystąpienia do tego sojuszu. - Ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy tym zainteresowani, ale wszystko zależy od warunków. Są bowiem problemy techniczne, finansowe i prawne. Możemy im nie sprostać - powiedziała Dalia Jasulaitite, wiceprezes giełdy w Wilnie.Na Łotwie biura maklerskie i banki boją się wypadnięcia z rynku, jeśli giełda w Rydze przystąpi do Noreksu. Rzecz w tym, że miejscowi klienci kupowaliby niewiele zagranicznych akcji, podczas gdy skandynawscy inwestorzy kupowaliby łotewskie akcje poprzez zagraniczne biura maklerskie. Nie ma też żadnej gwarancji, że przyłączenie do Noreksu zwiększy płynność na bałtyckich giełdach. Wolumen obrotów może nawet spaść, gdyż inwestorzy nie będą dostrzegać akcji bałtyckich spółek wśród skandynawskich blue chips.

J.B.