Kampania reklamowa paryskiej giełdy

Na kilka dni przed rozpoczęciem przez paryską giełdę pierwszej telewizyjnej kampanii reklamowej (koszt 20 mln franków) padł na tym rynku rekord obrotów. 23 września po raz pierwszy w historii przekroczyły one poziom 5,5 mld USD (5,3 mld euro).- We wrześniu wszystkie nasze rekordy zostały pobite - powiedział rzecznik paryskiej giełdy. Większe niż kiedykolwiek były miesięczne obroty - ponad 69 mld euro, a liczba zawartych transakcji po raz pierwszy przekroczyła 5 mln. W pierwszych trzech kwartałach aktywność inwestorów była większa o 30% niż przed rokiem.Dlaczego zatem paryska giełda uznała za konieczne przekonanie sześciu spółek - trzech banków i trzech grup przemysłowych - do współfinansowania kampanii reklamowej skierowanej do drobnych inwestorów? Według prezesa paryskiej giełdy Jean-François Theodore, jedną z cech drobnego inwestora jest to, że na dłużej lokuje pieniądze w konkretne papiery niż inwestorzy instytucjonalni. Z jednego z przeprowadzonych ostatnio we Francji badań wynika, że trzy czwarte akcjonariuszy trzyma papiery dłużej niż siedem lat. Prezes Theodore jest przekonany, że większy udział indywidualnych inwestorów zmniejszy płynność kursów akcji i będzie czynnikiem stabilizacji. Celem kampanii, na którą złoży się 250 telewizyjnych reklamówek, jest rozproszenie tego, co paryska giełda określa jako nieporozumienia dotyczące rynku.Prezes uważa, że giełda ma niezasłużenie złą opinię wśród drobnych inwestorów. Z przeprowadzonej niedawno ankiety wynika, że wielu potencjalnych akcjonariuszy określa ją jako klub insiderów, kasyno lub w najlepszym razie uważa, że jest to zbyt skomplikowany i zbyt kosztowny sposób inwestowania oszczędności.Od pięciu lat liczba indywidualnych akcjonariuszy ustabilizowała się we Francji na poziomie 5,2 mln osób, mimo korzystnych warunków inwestycyjnych - niskiej stopy procentowej, bardzo dobrej koniunktury giełdowej i regularnej podaży nowych akcji w ramach rządowego programu prywatyzacji. Jest to poziom o wiele niższy od rekordu - 6,2 mln osób, odnotowanego pod koniec lat 80. Francuscy indywidualni inwestorzy mają akcje stanowiące zaledwie 11% kapitalizacji giełdy, a więc o połowę mniej niż przed pięciu laty. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych wskaźnik ten sięga 50%.Francuzi wolą trzymać oszczędności w bankach i w Unii Europejskiej są uważani za najmniej zainteresowanych inwestowaniem na giełdzie. Zdaniem jednego z paryskich analityków, przyczyną tak złej opinii rynku są dwie niedawne duże oferty kierowane głównie do drobnych inwestorów. Chodzi o akcje Eurotunnelu i Euro Disney. Wielu inwestorom została bowiem jedna dziesiąta lub nawet mniej z tego, co zainwestowali w te papiery, gdy okazało się, że obie spółki mają wielkie kłopoty.Prezes Theodore zwraca jednak uwagę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, iż w długim terminie akcje dają największy zwrot z inwestycji. Od 1981 roku przeciętna roczna stopa zwrotu z francuskich akcji wynosiła 20%, wobec 16% z inwestycji w nieruchomości i 10% z obligacji. I to jest zapewne koronny argument w kampanii reklamowej paryskiej giełdy.

J.B.