Miną wkrótce dwa lata funkcjonowania Rady Polityki Pieniężnej. Rocznica nie będzie hucznie świętowana, bo sytuacja, za którą Rada ponosi odpowiedzialność, nie jest najlepsza. Od kilku miesięcy inflacja rośnie i wyznaczony na rok bieżący cel inflacyjny nie będzie osiągnięty. Winę za to ponosi zarówno rząd, jak i Rada Polityki Pieniężnej. Przed dwoma laty wyrażałem obawę, że Rada, której członkowie są desygnowani przez trzy instytucje polityczne, będzie podatna na rozmaite naciski, które utrudnią prowadzenie spójnej, a co najważniejszej - wiarygodnej polityki pieniężnej. Najgorsze obawy nie potwierdziły się, a większość członków Rady to osoby cieszące się autorytetem w środowisku naukowym i bankowym. Nie znaczy to jednak, że RPP jest wolna od nacisków i że im nie ulega.Pierwszy rok funkcjonowania Rady zakończył się wynikiem nadspodziewanie dobrym. Inflacja w 1998 r. była niższa od zakładanej przez rząd i NBP. Stopy były obniżane ostrożnie, a podaż pieniądza pozostawała pod kontrolą. Ale wydarzenia tegoroczne pokazały, że RPP nie potrafi konsekwentnie realizować wyznaczonego celu, a właściwie wyznacza zbyt wiele celów, nie określając ich jasnych priorytetów. Reakcje Rady na rozwój sytuacji gospodarczej są albo spóźnione, albo zbyt nerwowe. Można odnieść wrażenie, że RPP podążała za zmieniającą się sytuacją, nie stawiała natomiast wiarygodnych prognoz i nie reagowała odpowiednio szybko na pojawiające się zagrożenia.Na początku br. Rada postanowiła znacznie obniżyć stopy procentowe. W sumie od września 1998 r. do stycznia br. stopy spadły o 5-7 pkt. proc. Redukcja została przyjęta z ulgą przez zadłużone przedsiębiorstwa, inwestorów giełdowych oraz przez przedstawicieli rządu. Tańszy stał się kredyt, a przez to obciążenia budżetu spłatą długów. Obniżki stóp wynikały z oceny sytuacji gospodarczej z początku roku. Bardzo pesymistycznie oceniano możliwości wzrostu gospodarczego, produkcja przemysłowa wręcz spadała, a jednocześnie poziom inflacji był znacznie niższy od założonego. Spadkowi produkcji towarzyszyła przejściowa poprawa bilansu obrotów towarowych. W sumie redukcje stóp wydawały się bardzo adekwatną odpowiedzią na sytuację. RPP nie wzięła jednak pod uwagę tego, że powolne ożywienie, jakie następuje w krajach rozwiniętych, było przyczyną odwrócenia się trendu deflacyjnego na światowych rynkach surowcowych. Rozpoczął się powolny, a w niektórych przypadkach - jak np. ropy naftowej - gwałtowny wzrost cen. Przed rokiem niska inflacja była nie tyle wynikiem skutecznej polityki pienieżnej, ile importu do Polski światowych trendów deflacyjnych. Jeżeli oczyścilibyśmy wskaźniki inflacji z tych trendów, okazałoby się, że rzeczywista inflacja jest znacznie wyższa. Gdy zamiast deflacji zaczęliśmy importować inflację, okazało się, że ceny rosną znacznie szybciej, niż spodziewała się tego Rada.Gwałtowne reducje stóp spowodowały, że złoty zaczął szybko tracić na wartości. Wprawdzie kurs znajduje się w szerokim paśmie wahań dozwolonych, ale deprecjacja złotego była niewątpliwie zaskoczeniem i dla rządu i dla władz NBP. W ubiegłym roku stabilny kurs złotego był kotwicą antyinflacyjną. W roku bieżącym deprecjacja była paliwem przyspieszającym bieg inflacji. Co więcej, od Rady Polityki Pieniężnej wyszedł pomysł przeznaczania części rezerw bezpośrednio na spłatę zadłużenia zagranicznego, a więc celowej gry na obniżkę kursu złotego. Na krótką metę działanie takie ma oczywiste skutki inflacyjne.Rada Polityki Pieniężnej długo zwlekała z decyzją o podniesieniu stóp procentowych. Nie reagowała ani na pogorszenie nierównowagi zewnętrznej, ani na szybki wzrost kredytów konsumpcyjnych, ani wreszcie na wyraźne sygnały świadczące o tym, że zagrożony jest cel inflacyjny. Nie skarciła rządu podniesieniem stóp wówczas, gdy wyszedł na jaw rozmiar niedoborów w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i w kasach chorych. Najwyraźniej pierwszoplanowym celem stała się obrona kruchej dynamiki gospodarczej, co w normalnych warunkach jest przecież zadaniem rządu. Stopy zostały podniesione zbyt późno i dlatego ich podwyżka była tak znaczna.Między rządem a RPP stosunki układają się od dwóch lat nadspodziewanie dobrze. Czy nie dlatego, że Rada Polityki Pieniężnej jest nadmiernie podatna na sugestie instytucji politycznych?

WITOLD GADOMSKI

publicysta "Gazety Wyborczej"