W noworocznym wydaniu "Rzeczpospolitej" profesor Czapiński szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego społeczeństwo polskie jest tak niewdzięczne wobec polityków, dzięki którym "wskaźniki dobrostanu psychicznego i materialnego Polaków nieprzerwanie od 1993 roku rosną". Za jedno ze źródeł społecznej niewdzięczności profesor Czapiński uznaje "wredną robotę mediów". Jego zdaniem, teza ta jest trudna do obrony, gdyż w pewnych okresach media wspomagały rządzących.W przypadku mediów przedstawiających społeczeństwu polską gospodarkę, jej sukcesy oraz porażki teza profesora Czapińskiego nie jest specjalnie trudna do udowodnienia.Odnoszę wrażenie, że media wolą przekazywać złe wiadomości gospodarcze i raczej niechętnie przekazują dobre wiadomości. Przypuszczalnie opinia publiczna woli dowiadywać się o porażkach i niepowodzeniach gospodarczych niż o sukcesach, które mogą być podejrzane, a media starają się dostarczać ludziom takie informacje, które są chętniej przyjmowane do wiadomości.Problemem nie jest przekazywanie złych wiadomości. Jeżeli coś się nie udaje, coś nie wychodzi, to bezwzględnie trzeba o tym informować. Sprawa polega jednak na tym, że w mediach często przekazywane są złe wiadomości, zgodne ze z góry założoną przez nie negatywną tezą.Jeżeli ekspert indagowany przez media wyraża opinie sprzeczne z oczekiwaniami, wówczas może się on spotkać z przejawami irytacji. Przypuszczam, że poszukiwanie złych wieści prowadzi do niebezpiecznego wypaczenia sposobu patrzenia na gospodarkę przez niektórych dziennikarzy.Zjawisko to występuje często wśród bardzo młodych i mało doświadczonych dziennikarzy pracujących dla mediów lokalnych. Wyczuwa się bardziej próby poszukiwania materiału do podbudowania negatywnych tez niż dążenie do obiektywnego przedstawienia rzeczywistości. Zadawane są pytania sformułowane na podstawie nieprawdziwych przesłanek i zawierają w sobie z góry określoną tezę.Często gospodarka znajduje się pod ogniem krytyki mediów niezależnie od uwarunkowań i rzadko może liczyć na wsparcie z ich strony w trudnych dla niej chwilach. Jak wiadomo, w 1991 roku gospodarka polska w dramatyczny sposób próbowała odbić się od dna. Komentarze prasowe w tamtym czasie były wyjątkowo nieprzychylne dla gospodarki i polityki gospodarczej.Są i tacy dziennikarze, którzy stosują do przeinaczania rzeczywistości chwyty nie fair. Przypominam sobie informację z pierwszej strony pewnego dziennika, w której informowano za GUS, że wzrost wynagrodzeń był wyższy niż wzrost cen. Tytuł tego tekstu brzmiał: "Znowu się pogorszyło". W lipcu 1999 roku, kiedy po raz pierwszy po kryzysie rosyjskim wyraźnie wzrosła produkcja przemysłowa w wymiarze rocznym, pewien dziennik gospodarczy informację o tym fakcie zatytułował: "Spadek produkcji w lipcu". Chodziło o powtarzający się co roku spadek produkcji w okresie letnim. Zjawisko sezonowości utrudnia właściwą ocenę faktów. Zamiast podać informację o przełomowym zwrocie w tendencji rozwojowej przemysłu, ów dziennik de facto wprowadzał w błąd. Większość czytelników gazet przegląda tytuły i zapamiętała informację nieprawdziwą. Chciałbym, żeby tego rodzaju wpadki były efektem niedouczenia, a nie złej woli.Nie twierdzę, że nie ma dziennikarzy obiektywnie komentujących wydarzenia gospodarcze. Jest ich wielu. Większe szanse na zapadnięcie w świadomość społeczną mają jednak komentarze pesymistyczne, które często są nieprawdziwe.

Bohdan Wyżnikiewicz

Instytut Badań

nad Gospodarką Rynkową