Euforyczne wzrosty w trakcie czwartkowych notowań ciągłych napędzane w szczególności popytem na akcje spółek informatycznych można przypisać powrotowi na rynek kapitałów wycofanych w drugiej połowie stycznia w oczekiwaniu na niekorzystne dla rynku informacje na temat grudniowych obrotów bieżących (wtorek), czwartej podwyżki stóp w USA (środa) i kolejnego zaostrzenia polityki pieniężnej ECB (czwartek). Dzięki zwyżce rozpoczętej na pierwszej sesji lutego WIG (podobnie zresztą jak DAX) obronił linię rozpoczętego w listopadzie trendu wzrostowego. Ta sztuka nie udała się średniemu poziomowi cen na rynku mierzonemu przez indeks cenowy, który w ostatniej dekadzie stycznia przełamał trend. Poprzednim razem podobna dywergencja pojawiła się w lipcu ub.r. Naturalnymi technicznymi celami dla obecnych zwyżek indeksów naszego rynku wydają się być poziomy wyznaczone przez rozmiary uprzedniej konsolidacji trwającej od lipca do grudnia. Przyjęcie takiego założenia prowadzi do wniosku, że poziomy głównych indeksów z czwartkowego fixingu odległe były od hipotetycznych szczytów średnio o ok. 6%. Taki wniosek jest oczywiście wysoce kontrowersyjny, gdyż sugerowałby, że ceny obserwowane w trakcie czwartkowych ciągłych nie były, wbrew pozorom, zbyt atrakcyjne. Głównym zagrożeniem dla wzrostów pozostają perspektywy szerokiego rynku w USA, który przyciśnięty stopami Fed nie jest już w stanie rosnąć (S&P 500 jest obecnie na takim samym poziomie jak tuż po pierwszej podwyżce sprzed 7 miesięcy).