Wszystko, absolutnie wszystko, przebiega zgodnie z przewidywaniami. Podwyżka stóp procentowych musiała wzmocnić złotego. Więc wzmocniła. Podwyżka była i jest pod względem merytorycznym wątpliwa. Rada Polityki Pieniężnej ma najwyraźniej zanieczyszczone zawodowe sumienie. To widać i czuć.Marek Dąbrowski popełnił pełen pasji artykuł gazetowy, pryncypialnie broniąc prawa RPP do walki z inflacją. Profesor z masochistycznym zacięciem nazywa przy tym miniony rok z życia Rady rokiem straconym. Snuje mroczne pogróżki pod adresem powszechnych oczekiwań na spadek stóp procentowych. Stopy będą podnoszone tak długo, jak długo istnieć będzie groźba przestrzelenia celu inflacyjnego - powiada Dąbrowski. I jest to godna najwyższego szacunku konsekwencja. Jak najbardziej przystaje ona zawodowemu pogromcy inflacji. Człowiekowi postawionemu na straży stabilności złotego. Komuś, kto nie jest przecież odpowiedzialny za państwo, a jedynie za jego pieniądz.W tym samym jednak czasie, kiedy Dąbrowski straszył podnoszeniem stóp, średnio uważny czytelnik znaleźć mógł w prasie wypowiedź innego członka RPP - Dariusza Rosatiego. Ten profesor dla odmiany nie wykluczył obniżki stóp procentowych, jeśli okaże się, że dysparytet stóp krajowych i zagranicznych nęci kapitał portfelowy, powodując silną aprecjację złotego.Wszystko jest więc naprawdę zgodnie z przewidywaniami. Rynek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że władza monetarna jest spójna, jak - nie przymierzając - żwir średnio zmielony. A jej zdolność komunikowania się z opinią publiczną jest na miarę niezapomnianego premiera Pawlaka. Wdziękiem, z jakim potrafi z góry przewidzieć skutki i uzasadnić powody podejmowanych decyzji Rada przypomina niedowidzącego jąkałę-amatora, występującego na scenie zawodowego teatru.Naprawdę, wszystko idzie zgodnie z przewidywaniami. Nie ma się co straszyć walutowym kryzysem. Kryzysu w Polsce nie będzie. Jeśli dalej nic się nie zmieni, jeśli nadal będzie się toczyć podobnie owocny publiczny dialog typu pośredniego między członkami RPP oraz równie owocny, tyle że dyskretniejszy dialog między częścią Rady i częścią rządu na temat wyższości bezpośredniego celu inflacyjnego nad pośrednim celem kursowym lub odwrotnie, to złoty do czasu wytrzyma.A jak ten czas się skończy, kiedy kapitał zagraniczny dojdzie do wniosku, że pora zwiewać, będziemy mieli błyskawiczną deprecjację. W ten sposób, broniąc nas już to przed wysoką inflacją, już to przed wysokim deficytem rachunku bieżącego Rada Polityki Pieniężnej do spółki z rządem zafundują nam ostatecznie dewaluację złotego.Polskie aktywa denominowane w złotych są obecnie jednym z najapetyczniejszych kąsków na świecie. Roczny pieniądz w strefie euro kosztuje ok. 4,15-4,20%; w Polsce - ostatnio nawet ponad 18%. Trzeba mieć wiele niezdrowych w zawodzie walutowego spekulanta zahamowań, by oprzeć się takiej pokusie. A dla strachliwszych, ale przecież równie łakomych zysku co portfelowcy inwestorów, pozostają jeszcze emisje euroobligacji denominowanych w złotych i swapowanych na euro. Bezpieczne, przyjemne, wygodne. I co z naszego punktu widzenia ciekawe, okazuje się, że dzięki współczesnym rynkom finansowym możemy mieć aprecjację nawet bez fizycznego napływu kapitału, co niektórych zwolenników odstraszania przez duże ryzyko zmienności kursu najwyraźniej zaskakuje.Wszystko, naprawdę wszystko, można było przewidzieć już przed kolejną podwyżką stóp. Tak, jak da się również z góry przewidzieć, że po inflacyjnej deprecjacji mielibyśmy wskazywanie palcem kolegi; że to nie my, to on zawinił. Chyba że wreszcie rząd i Rada zabiorą się wspólnie do pracy.W związku z tym trzeba by było natychmiast: uregulować zasady wypowiadania się członków RPP na temat polityki monetarnej; wprowadzić obyczaj publikowania obszernych, merytorycznych komunikatów po posiedzeniach; zacząć wreszcie - jak jest to przyjęte w cywilizowanym świecie niezależnych banków centralnych, stosujących strategię BCI - ogłaszać minutes po posiedzeniach Rady, co działałoby na jej członków dyscyplinująco. A z rzeczy drobniejszych - wypadałoby wreszcie upłynnić kurs złotego, podnieść akcyzę na samochody, przestać pleść androny o powszechnym uwłaszczeniu, dokończyć reformę podatkową, poinformować opinię publiczną o zweryfikowanym harmonogramie równoważenia finansów publicznych.To taki wstępny program minimum. Naprawdę nic wielkiego. Nic nowego. Inaczej naprawdę wszystko da się przewidzieć.

Janusz JANKOWIAK