Faksem z Gdańska
Przez jakiś czas ulegaliśmy złudzeniom, jako kraj odkrywany przez światowe biura turystyczne i fałszujący statystykę poprzez zaliczanie do turystów milionów gości ze Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy przekraczali nasze granice wielokrotnie w ciągu roku - tyle że dla biznesu, a nie dla wydawania pieniędzy w hotelach, restauracjach, muzeach i parkach krajobrazowych. Wedle raportu Światowej Organizacji Turystyki, w ubiegłym roku odwiedziło nas 18 milionów gości, czyli o 4,5% mniej niż w roku 1998, natomiast wpływy spadły drastycznie, o 23%. Gorzej było tylko w Turcji, ale to zrozumiałe, bo perspektywa trzęsienia ziemi wydaje się groźniejsza niż ryzyko kradzieży samochodu. Wszystkie inne regiony świata zanotowały wzrost fali turystycznej i zarobków. Nie zrobiono wprawdzie spodziewanych interesów na mocno naciąganych obchodach milenijnych, ale światowe wpływy z turystyki sięgnęły 455 miliardów dolarów. Jest to, obok informatyki, najbardziej obiecujący przemysł początku XXI wieku. Tyle że nie u nas. Od paru lat rachujemy realniej i następuje demontaż mitu o turystycznej potędze. Świat nas odkrył na początku lat 90. i tym samym odkrył nasze słabości. Teraz wybiera wedle jakości oferty i okazuje się, że na przykład Maroko w roku 1998 notuje 23-proc. przyrost, a Polska identyczny spadek. Od roku 1997 fala jest w odpływie. Zeszliśmy z poziomu około 8 miliardów dolarów wpływów rocznie do około 6 miliardów. Łatwo wskazać rozliczne powody po stronie jakości bazy noclegowej, gastronomicznej i bezpieczeństwa, czy niedomogi w organizacji i promocji. Organizacje turystyczne wskazują błąd, jaki popełniliśmy nowelizując, w gorącej atmosferze, ustawę o VAT w grudniu 1999 roku. Zmusiło to biura podróży do podniesienia cen pobytu w Polsce o 7%. Błąd został już zauważony i korekta jest możliwa przy okazji ustawy wprowadzającej VAT w rolnictwie. Skutki obliczymy dopiero po zamknięciu roku 2000. Patrząc od Gdańska i od Warszawy, obraz jest niewesoły. Grozi nam degradacja z pierwszej do drugiej ligi, co oznacza i tak lepszą sytuację, aniżeli wyjściowy poziom z roku 1990, ale wtedy podnosiła się dopiero "żelazna kurtyna". Trend turystyczny rozmija się mocno z trendem inwestycyjnym, wciąż korzystnym dla Polski. Jeszcze jedno pouczenie, że na sukces trzeba zapracować - renta historyczna zdarza się raz i jest przejściowa...
JANUSZ LEWANDOWSKI