Ekonomiści rozmaitych szkół od 200 lat starają się odpowiedzieć na pytanie, jak zapewnić gospodarce wzrost i jak uchronić ją od wstrząsów wywołanych narastającą nierównowagą. Tworzone są rozmaite modele wzrostu i modele równowagi.Polityka gospodarcza korzysta z tych modeli, a odpowiedzialni za nią decydenci starają się umiejętnie sterować parametrami ekonomicznymi, by utrzymać wzrost i równowagę. Dyskusje o polityce gospodarczej w dużej mierze dotyczą tych parametrów i osiąganych za ich pomocą wyników makroekonomicznych. Centralne miejsce w dyskusji zajmują takie wielkości, jak wysokość stopy procentowej, kursu walutowego, deficytu fiskalnego i rezultaty osiągnięte za pomocą właściwej mix policy: tempo wzrostu PKB, poziom inflacji, wynik na rachunku bieżącym bilansu płatniczego.Tymczasem we współczesnej ekonomii coraz większą rolę przypisuje się nie modelom równowagi i wzrostu, ale czynnikom na pozór drugorzędnym, które w klasycznych modelach są przyjmowane jako oczywiste dla wszystkich warunki funkcjonowania gospodarki. Chodzi tu o sprawy takie, jak: jakość prawa i instytucji publicznych oraz instytucji koniecznych dla funkcjonowania rynku, sposób zabezpieczenia praw własności, koszt wejścia firmy na rynek, poziom zmonopolizowania gospodarki, jakość powiązań między gospodarką a administracją publiczną. Te drugorzędne rzekomo czynniki okazują się najważniejsze, szczególnie w krajach przechodzących transformację i budujących instytucje rynkowe. To, że jedne kraje pokomunistyczne odnoszą sukcesy, a inne porażki wynika nie tyle z jakości mix policy, ile właśnie z tych "drugorzędnych czynników".W ubiegłym tygodniu zostały upublicznione dwa raporty międzynarodowych ekspertów, opisujących sytuację w Polsce: Banku Światowego, pokazujący poziom korupcji, i firmy McKinsey, dotyczący produktywności naszej gospodarki i istniejących w tej dziedzinie barier. Oba skupiają się na "czynnikach drugorzędnych".Według ekspertów Banku Światowego, poziom korupcji ma oczywisty związek z wysokością inwestycji zagranicznych, efektywnością alokacji kapitału, kosztem wchodzenia firm na rynek i stanem finansów publicznych. Obniżenie korupcji może zaowocować jednocześnie wyraźnym napływem inwestycji zagranicznych i szybkim wzrostem efektywności inwestowania, a zatem wzrostem gospodarczym. Można też wyobrazić sobie sytuację odwrotną - narastanie korupcji, co wcześniej czy później doprowadzi do zahamowania inwestycji, alokacji kapitału według kryteriów odległych od rachunku ekonomicznego i wzrostu fiskalizmu na skutek pogarszającej się efektywności zbierania podatków. A zatem walka z korupcją staje się nie tyle problemem etyki i prawa, ile podstawowym zagadnieniem polityki gospodarczej.Raport McKinseya pokazał związek między produktywnością a niektórymi "czynnikami drugorzędnymi", przede wszystkim stanem rynku nieruchomości. Dotychczas dyskusja o polityce mieszkaniowej w Polsce skupiała się na kwestiach finansowych: kredytach hipotecznych, dotacjach, instrumentach wspomagających, takich jak kasy mieszkaniowe czy budowlane.Według McKinseya, budownictwo mieszkaniowe ruszy, jeżeli zostaną usunięte bariery, przeszkadzające rynkowi nieruchomości, takie jak: sztywne ceny (poniżej cen rynkowych) mieszkań i mediów, brak katastru, bardzo niskie podatki od nieruchomości nie zachęcające gmin do pozbywania się mienia komunalnego, a właścicieli do bardziej efektywnego ich wykorzystania. Te same czynniki hamują, według McKinseya, rozwój handlu i usług, a zapewne także (choć raport na tym się nie skupia) drobnego przemysłu. Kluczową sprawą powinno być zatem szybkie wprowadzenie podatku katastralnego i uwolnienie cen czynszów i mediów mieszkaniowych. Finansowanie jest tu sprawą wtórną. Jeśli rynek mieszkań i nieruchomości będzie wystarczająco elastyczny i sprawny, inwestowanie w mieszkania będzie opłacalne, a kapitał zawsze wędruje tam, gdzie spodziewa się wyższego zwrotu.Istnieje oczywisty związek między raportem Banku Światowego i raportem McKinseya. W obu chodzi o sprawy szczegółowe, traktowane przez wielu polityków jako drugorzędne. W obu chodzi też o sprawność administracji publicznej. Bez podniesienia jakości administracji lokalnej i zwalczenia korupcji, szerzącej się szczególnie na poziomie gminnym, nie ma mowy o szybkiej i efektywnej sprzedaży mienia komunalnego - mieszkań i działek budowlanych. Boom inwestycyjny i wywołany tym wzrost gospodarczy przyjdzie wówczas, gdy obniży się poziom korupcji i poprawi funkcjonowanie administracji.

Witold Gadomskipublicysta "Gazety Wyborczej"