Subiektywna ocena sytuacji
Rynek amerykański.Wszystkie dane makroekonomiczne w USA, począwszy od wskaźnika inflacji CPI, a skończywszy na bardzo obserwowanym przez A. Greenspana indeksie kosztów pracy (ECI), pokazywały już od kilku tygodni, że gospodarka nie reaguje na podwyżki stóp. Nie było żadnego ochłodzenia koniunktury, a na domiar złego pojawiła się inflacja, która zawsze jest wrogiem akcji. Inwestorzy usiłowali walczyć z tymi danymi, kupując walory firm z sektora TMT (mniej podatne na podwyżki stóp), ale poddali się w zeszłym tygodniu, w którym taniały zarówno akcje ?starej?, jak i ?nowej? gospodarki. Spadki były duże i trwały od wtorku do czwartku. Było to swoiste przygotowywanie się do piątkowych danych o bezrobociu i kosztach godziny pracy. Bezrobocie było najmniejsze w ostatnim 30-leciu, a koszty nieco większe niż zakładano. Jednak Wall Street dyskontowała te dane przez tydzień, więc nie były one dla niej żadnym szokiem. Rynek wymyślił sobie, że to wszystko jest już w cenach i że podwyżka stóp nawet o 50 pkt. też już została zdyskontowana. Piątkowy wzrost odbywał się przy bardzo małym obrocie (najmniejszym w tym roku) i był raczej technicznym odbiciem niż początkiem jakiegoś poważnego ruchu. Co oznacza tak mały obrót przy wzroście indeksu, nie muszę pewnie nikomu tłumaczyć. Trzeba tylko czekać, zresztą zapewne niezbyt długo, jak inwestorzy znowu zaczną się bać i okaże się nagle, że 50-pkt. podwyżka wcale nie została uwzględniona w cenach, a poza tym analitycy zaczną mówić, że na 50 pkt. się nie skończy (i słusznie zaczną mówić, bo według mnie się nie skończy). W dalszym ciągu najlepiej stan rynków w USA określa, według mnie, wypowiedź Dick Steina (analityk w Noble International Investments): ?Nie ma żadnego znaku, że gospodarka zwalnia. Jest niesamowita liczba ludzi ciągle grających na rynku, ponieważ nie mogą pojechać do Vegas lub Atlantic City?. Inwestorzy amerykańscy nie chcą zaakceptować faktu, że zmienia się, i to znacznie, otoczenie giełdy, że mają przeciwko sobie nieprzyjazny Fed i inflację. Po prostu dopóki się da, pieniądz musi gdzieś pracować, a pieniędzy jest u nich bardzo dużo. W tym tygodniu i w następny poniedziałek znowu są istotne dane (PPI i CPI), a już we wtorek (16 maja) posiedzenie Fed. Właściwie już wszyscy pogodzili się z podwyżką o 50 pkt., z tym tylko, że oczekują, iż będzie to ostatnia podwyżka w tym roku. Myślę, że mylą się zdecydowanie. Gospodarka przygotowuje się do tych stopniowych podwyżek i wcale nie zwalnia i zwalniać nie będzie.Warto spojrzeć na rynek przez pryzmat MAT (międzyrynkowej analizy technicznej). Bardzo często wyprzedza ona zwroty na rynku. Wszystko (oprócz silnego dolara) wskazuje na presję inflacyjną i daje wyprzedzające sygnały spadków kursów. Indeks towarowy CRB wybił się z formacji diamentu i wygląda na to, że niedługo powinien bić rekordy. Rentowność obligacji też zdecydowanie przebiła ostatnią trzymiesięczną tendencję spadkową i weszła w trend wzrostowy. Tak samo wygląda cena ropy. Są to bardzo istotne ostrzeżenia ze strony MAT mówiące o tym, że inflacja i rosnące stopy to nie jest chwilowy stan rynku, a głębszy proces. W klasycznej analizie technicznej nic szczególnego przez ostatnie dwa tygodnie się nie zmieniło. DJ w dalszym ciągu jest w szerokim trendzie bocznym, a walka między teorią klina i trójkąta rozszerzającego się jest ciągle nie rozstrzygnięta. Widać jednak, że coraz bardziej widoczne jest prawe ramię ewentualnej formacji RGR. Obrót podczas ostatnich sesji znacznie uprawdopodabnia realizację tej bardzo niebezpiecznej formacji, której realizacja posłałaby DJ do 7600 pkt. Nasdaq przez ostatnie dwa tygodnie wykonuje (bądź już wykonał) klasyczną falę B.Oczywiście, możliwe jest powtórne testowanie obszaru około 4000 pkt. (nawet do 4100), ale równie prawdopodobne jest, że fala B się już zakończyła i zaczęła się fala C, sprowadzająca indeks do poziomu około 2700 pkt. Warto również spojrzeć na wykres wskaźnika Armsa (TRIN), a właściwe jego średnich 15-sesyjnej. Stosowanie tej metody dla rynku polskiego opisałem w ?Profesjonalnym Inwestorze? (nr 2 ? październik 1999). Jak widać, na razie na ograniczonej próbce, metoda ta znakomicie nadaje się do analizy DJ, dając przyzwoite, wyprzedzające sygnały kupna/sprzedaży. Zgodnie z tą metodą, nie ma nawet śladu przygotowania do sygnału kupna. Reasumując, można powiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że najlepsze co może spotkać rynek w USA, to szeroki trend boczny o dużej zmienności na poszczególnych sesjach. Jeżeli jednak kolejne dane (PPI, CPI) będą dalej złe, to Fed zapewne podniesie stopy o 50 pkt. i zagrozi następnymi podwyżkami. Wtedy formacja RGR wypełniłaby się, a Nasdaq zakończyłby falę B i oba indeksy ruszyłyby zgodnie na południe.Rynek polskiPrawdopodobnie dzięki dużej przerwie i nieuczestniczeniu w handlu wtedy, kiedy Nasdaq i DJ mocno spadały, ocalały poziomy naszych indeksów. Jednak już czwartkowe dane nt. deficytu obrotów bieżących mocno zdenerwowały rynek, chociaż reakcja, jeśli chodzi o akcje, była mocno ograniczona. Po prostu większość zagranicy już opuściła WGPW. Złoty za to reagował nadzwyczaj gwałtownie, pobudzany mniej lub bardziej wyważonymi wypowiedziami polityków i ekspertów. W sumie można powiedzieć, że rynek akcji poszedł kompletnie w zapomnienie, a wszyscy zajęli się złotym. Fakt, że utrzymywanie portfela złotówkowego i próby inwestycji na WGPW w kwietniu w olbrzymiej większości przyniosły straty. Gdyby jednak te same pieniądze zamienić na dolary, to w ciągu tego miesiąca byłby na nich 14-proc. zysk złotówkowy. Nic dziwnego, ze coraz więcej inwestorów zastanawia się, czy ten ruch nie jest w dalszym ciągu opłacalny. Tu właśnie jest problem. Tak jak w USA inwestorzy w chwilach kryzysów giełdowych ratują rynek nie wyprzedając się, tak i w Polsce do tej pory nie ma masowej zamiany złotego na dolary. Gdyby jednak złoty ciągle taniał, to ludzie nie wytrzymają i może się okazać, że nieostrożne wypowiadanie słowa na k... (kryzys), jak mówił prof. Belka, może wywołać ten kryzys. Oczywiście, wszyscy wypowiadają uspokajające zaklęcia, ale są to tylko zaklęcia i tego, co może się zdarzyć, nikt nie wie łącznie z wypowiadającymi je ?szamanami?. Jedynym ratunkiem byłoby zacieśnienie polityki fiskalnej i bardzo ostry budżet na 2001, ale przecież w roku wyborów parlamentarnych to po prostu nie jest możliwe. Jak powiedział ?Gazecie Wyborczej? J. K. Bielecki ofiarą tej sytuacji będzie tak ulubiony przez L. Balcerowicza pomysł obniżenia podatków, bo nikt odpowiedzialny tego już nie zrobi. Wygląda na to, że prezydent Kwaśniewski swoim wetem zrobił przysługę koalicji. Taki stan rzeczy i prawie pewność, że nie da się zrobić rozsądnego budżetu na 2001 r. może być jeszcze jednym impulsem dla wicepremiera Balcerowicza, żeby odejść do EBOiR (jeśli dostanie propozycję). Sprawa ewentualnego powołania L. Balcerowicza przycichła, ale nie znaczy, że umarła. W prasie panuje swoista ?omerta? w tej sprawie. Nawet dwie lwice polskiego dziennikarstwa (pp. Kublik i Olejnik) w rozmowie z wicepremierem (?GW? z 28 kwietnia) słowem nie zahaczyły o ten temat. Czyżby miały postawiony warunek: będę rozmawiał, jeśli to pytanie nie padnie? W analizie technicznej niewiele się w ciągu tych 2 tygodni zmieniło. Indeks cenowy walczy o powrót do opuszczonego kanału trendu horyzontalnego o lekkim, dodatnim nachyleniu i próbuje przebić linię krótkoterminowego trendu spadkowego.WIG usiłuje zrobić dokładnie to samo, z tym że wybił się z kanału krótkoterminowego trendu spadkowego. Jednak kształt tego wybicia niepokojąco przypomina chorągiewkę. Wyjście w górę z tej małej formacji (przebicie 19 800 pkt.) powinno dać w rezultacie wzrost do przynajmniej 20 500 pkt. Jednak wyjście dołem (19 200 pkt.) da w rezultacie spadek przynajmniej do 18 200 pkt., jeżeli nie do 15 000. Dokładnie to samo mówi obraz WIG20, bazujący na danych dziennych. Tutaj nic się w elliottowskim obrazie rynku nie zmieniło. W dalszym ciągu wygląda na to, że ewentualny spadek powinien się zakończyć na 1850 pkt., a sygnałem do zdecydowanych zakupów byłoby zamknięcie okna bessy na wysokości 2100 pkt. Taki sam obraz prezentują kontrakty na WIG20. Tu jednak wyraźnie widać, że przebicie wsparcia na poziomie 1900 pkt. miałoby daleko idące konsekwencje, łącznie ze zmianą numeracji fal i ogłoszeniem rynku niedźwiedzia.Rynek tak bardzo zależy od sektora TMT, że trzeba go jak zwykle osobno omówić. Mamy w tym sektorze trzy wyraźne grupy walorów. Piszę tu tylko o tych znaczących spółkach, a nie o maluchach, które są silnie skupione w paru rękach i chociaż mają absurdalne ceny, to spadają stosunkowo niewiele podtrzymywane kroplówką dostarczaną przez tych większościowych akcjonariuszy. Pierwsza grupa to TP SA i Elektrim. Obie spółki niewiele skorzystały na hossie sektora TMT. Obie tworzą (TP SA) lub utworzyły (Elektrim) formacje RGR. Teraz są w krótkoterminowych trenach wzrostowych, co w TP SA można nazwać formowaniem prawego ramienia RGR, a w Elektrimie powrotem do przebitej linii szyi. Jeżeli chodzi o Elektrim, to inaczej wygląda linia szyi w notowaniach ciągłych, gdzie lokuje się na poziomie około 58 zł i ruch powrotny już nastąpił, a inaczej w notowaniach na fixingu, gdzie linia szyi jest na poziomie 60 zł, co stwarza jeszcze szansę dla tego papieru. Są to bardzo niebezpieczne formacje, których wypełnienie miałoby olbrzymie znaczenie dla całego rynku. Oczywiście załamanie tych formacji działałoby dokładnie w drugą stronę. Uważam, że w tej chwili większe prawdopodobieństwo ma realizacja scenariusza negatywnego. Druga grupa to Agora (absolutnie najlepsza), ComputerLand i Prokom, które znalazły już swoje wsparcia i usiłują ruszyć do góry tworząc formacje wysp odwrotu. Jednak przebicie tych wsparć jest o tyle niebezpieczne, że potem bardzo długo nie widać następnych. Ostatnia grupa to spółki, na których w dalszym ciągu jest duża podaż ? Optimus i Softbank. Optimus pokonał łatwo wsparcie na wysokości około 190 zł, a następne jest dopiero na poziomie 120 zł. Trzeba jednak pamiętać o wsparciu psychologicznym ? 142 zł ? będącym ceną, po której BRE i Multico kupiły akcje. Softbank zaś przebił wsparcie na około 180 zł, tworząc dodatkowo okno bessy. Przebicie powinno skutkować dla papieru bardzo niemiłymi konsekwencjami, jako że następne wsparcie jest w okolicach 150 zł. Jeśli chodzi o tę spółkę, to mam nieodparte wrażenie, że ktoś specjalnie zbija cenę (przyszły strategiczny, który powinien się niedługo w spółce pojawić?), żeby dużo i tanio kupić.Reasumując uważam, że sytuacja złotego i posiedzenie RPP to najważniejsze dla WGPW czynniki. Ważniejsze zdecydowanie niż sytuacja na giełdach światowych. Nasz rynek jest już bardzo wyprzedany i desperacko szuka możliwości jakiegoś ruchu do góry, ale sytuacja makro mu na to nie pozwala. Nie spodziewam się kontynuacji hossy przed poprawą sytuacji makroekonomicznej lub przed osiągnięciem stanu, który wszyscy odbiorą jako kompletne dno, po jakim może być już tylko lepiej. Oczywiście, możliwe są krótkie kilkusesyjne ruchy do góry, ale bardziej prawdopodobne jest powolne osuwanie się pod własnym ciężarem.
PIOTR KUCZYŃSKI