Bałtyckie giełdy lgną do Noreksu

Do połowy 2001 r. giełdy Estonii, Łotwy i Litwy chcą przyłączyć się do Noreksu ? sojuszu, w skład którego wchodzą rynki szwedzki, duński, norweski i islandzki. List intencyjny w tej sprawie został już podpisany.

Utworzenie wspólnej platformy obrotu ze Skandynawią, której firmy są już aktywne w tym regionie, zapewniłoby małym giełdom bałtyckim łatwiejszy dostęp do większych rynków skandynawskich. Zwiększyłoby też wciąż niewielką kapitalizację i wprowadziłoby bardzo potrzebną płynność na te rynki. Prezes Noreksu Erik Skaanning określił przyszłą fuzję jako naturalną konsekwencję rozwoju gospodarczego w tym regionie.Biorąc pod uwagę obecne zaangażowanie skandynawskich inwestorów w regionie bałtyckim, zwłaszcza w tamtejszej bankowości i telekomunikacji, przyszły sojusz postrzegany jest jako umocnienie istniejących powiązań. Np. szwedzcy inwestorzy mają już prawie 40% estońskich akcji. Na razie w ramach przygotowań do fuzji trzy bałtyckie giełdy rozwijają współpracę między sobą. Otworzyły wspólną stronę internetową, stworzyły też listę bałtyckich blue chips, grupującą spółki, których akcje są przedmiotem najbardziej aktywnego obrotu.Przed przystąpieniem do Noreksu giełdy w Rydze, Tallinie i Wilnie muszą jednak dostosować swoje przepisy do standardów obowiązujących w UE, a tamtejsze parlamenty muszą przyjąć ustawy broniące praw mniejszościowych akcjonariuszy. W tej chwili trudno powiedzieć, który kraj dokonał największego postępu pod tym względem. Wydaje się, że wszystkie mają jeszcze wiele do zrobienia. Nie wiadomo też, czy będą przyjęte do Noreksu jednocześnie, czy będą przystępowały do tego sojuszu po kolei, w zależności od tego, który z nich będzie najwcześniej gotowy.Zanim sojusz z Noreksem będzie możliwy, co zależy przede wszystkim od przebiegu procedury legislacyjnej w bałtyckich parlamentach, tamtejsze giełdy starają się zwiększyć płynność. Np. pierwotna oferta publiczna 35% należących do państwa akcji litewskiego Telecomu cieszyła się dużym zainteresowaniem, choć nie spełniła oczekiwań rządu, zapewne w wyniku obecnej dekoniunktury europejskich spółek technologicznych. Cenę ofertową ustalono na 3,15 lita, a więc prawie o 25% niżej od zakładanych wcześniej 4 litów. Zamieszanie na rynku spółek high-tech sprawiło, że rząd Estonii odłożył zapowiadaną wcześniej sprzedaż swoich udziałów w tamtejszej firmie telekomunikacyjnej.Nieco płynności mogą przydać inne duże prywatyzacje takich firm, jak Łotewskie Stocznie czy Latvaenergo, ale bez fuzji z większymi rynkami bałtyckie giełdy nadal będą zbyt małe, by wzbudzić zainteresowanie zagranicznych inwestorów. Kapitalizacja największej z nich (estońskiej) nie przekracza bowiem 2 mld USD.

J.B.