Czwartek sektor technologii znów rozpoczął od spadków. Obecna bessa to splot kilku niekorzystnych czynników makroekonomicznych, które w końcowym efekcie mogą zaszkodzić gospodarce USA. Wrzesień jest też już tradycyjnie jednym ze słabszych miesięcy na amerykańskich giełdach. Nic więc dziwnego, że nastroje na Wall Street są raczej minorowie.Inwestorzy, którzy do tej pory zwracali uwagę przede wszystkim na wysokość stóp procentowych, nagle uświadomili sobie, że wolniejszy wzrost ekonomiczny oznacza także gorsze wyniki finansowe spółek. Kryzys pogłębia też spadek euro, który uderza w zyski firm działających na Starym Kontynencie.Bez wątpienia jednak najpoważniejszym negatywnym czynnikiem oddziałującym na koniunkturę są wysokie ceny surowców, przede wszystkim ropy. Inwestorzy obawiają się, że prędzej czy później doprowadzą one do napięć inflacyjnych, których nie da się zredukować dalszym wzrostem wydajności pracy. Dlatego też większość analityków obawia się, że do ?miękkiego lądowania? na Wall Street dojdzie dopiero po uspokojeniu sytuacji na rynku surowców. O ile, oczywiście, wyniki spółek po III kwartale nie okażą się katastrofalne.

David Thomas (Nowy Jork)