30.11.Warszawa (PAP) - Zdaniem analityków czwartkowe spadki są odzwierciedleniem kiepskiej koniunktury na amerykańskim rynku Nasdaq i bez poprawy na tamtym parkiecie nie ma co marzyć o poprawie nastrojów na GPW. Rynek Nasdaq stracił w środę 1,03 proc., po 5-proc. spadkach zanotowanych we wtorek. W efekcie transakcje zamykano przy stanie 2706,93 punktów, czyli najniższym od października 1999 r. Po tak głębokim spadku inwestorzy czekali na wzrost na rynku Nasdaq, jednak indeks ten spadł jeszcze dodatkowo o jeden procent. "Wydawało się, że Nasdaq zatrzyma się na poziomie 2.800 pkt, jednak indeks ten nadal spada i zmierza raczej do poziomu 2.550 pkt. Wydaje mi się, że na tym poziomie powinien się zatrzymać" - powiedział PAP Rafał Grzybowski z COK BH. "Sprzedają zarówno polscy, jak i zagraniczni inwestorzy, jednak ci pierwsi chętniej pozbywają się akcji" - ocenia Grzybowski. Według niego obecne spadki są odreagowaniem ostatnich wzrostów na GPW. Na polskim rynku panowała bowiem raczej tendencja wzrostowa, mimo spadków w Stanach. "Jednak po ostatnim odbiciu, które wyniosło indeks WIG20 na poziom ponad 1.700 punktów, wydaje się, że ten potencjał wzrostowy został zatrzymany" - powiedział Grzybowski. Jego zdaniem poziom wsparcia spadków WIG 20 wynosi 1575-1.600 pkt. "Jednak nie ma co marzyć o wzrostach, jeżeli Nasdaq będzie kontynuował spadki poniżej 2.500 pkt." - uważa Grzybowski. "Ponadto zbliża się koniec roku, co wiąże się ze wzmożonymi zakupami akcji przez fundusze emerytalne" - dodał. (PAP