Subiektywna ocena sytuacji

To był tydzień, w którym giełdowy rollercoaster pokazał prawdziwą klasę i doprowadził inwestorów do skrajnego zmęczenia. Niejeden modlił się o to, by wreszcie zaczął się weekend, mimo że odbyły się tylko cztery sesje. Również u nas tydzień został zakłócony obniżką stóp w USA. Reakcja GPW okazała się dosyć ograniczona. Jedynie banki zachowały się wspaniale.

Rynek amerykańskiZaczęło się i skończyło dokładnie tak samo (wtorek i piątek), ale w środę mieliśmy euforię, którą rynek zawdzięcza oczywiście Fedowi. Oczekiwałem obniżki stóp przed zebraniem FOMC (np. po danych o inflacji), ale że stanie się to tak szybko i redukcja będzie tak duża (0,5 pkt.), oczywiście nie mogłem przewidzieć. Zresztą o to Fedowi chodziło, żeby nikt nie przewidział tego posunięcia.To tylko na pozór dobre rozstrzygniecie dla rynku. Po prostu obniżka już była i nie ma pod co grać. Zyski spółek nie będą wysokie i to powinno generować spadki. Nadal będą również kontynuowane ostrzeżenia o gorszych wynikach (w ub.r. 43% ostrzeżeń przyszło po 1 stycznia).Obniżka wywołała również spory niepokój. Jak bowiem bardzo źle musi być z gospodarką, żeby Fed podejmował tak szybkie i znaczące kroki? Uważam te obniżki stóp za desperacki krok wykonany na skutek obaw, że do recesji może jednak dojść. Co ważniejsze, uważam, że nie ma najmniejszej pewności, czy uda się ocalić gospodarkę. Poza tym gospodarka nie reaguje natychmiast na obniżenie stóp ? potrzeba do tego ok. 6 miesięcy, a w tym czasie może się okazać, że pewne procesy zabrnęły już za daleko. Na przykład giełda może spadać, mimo obniżek stóp (vide Japonia), a to będzie miało olbrzymi wpływ na zwolnienie gospodarki.Przewidywanie, jak rozwinie się sytuacja, jest jednak wróżeniem z fusów. Ekonomia była dla mnie zawsze sztuką, a nie nauką. Efekty można ocenić dopiero na końcu i nie dają się one matematycznie przewidzieć. Niektórzy analitycy mówią np. o tym, że Fed może obniżyć stopę jeszcze raz na posiedzeniu 30?31 stycznia. Właściwie wszyscy twierdzą, że Fed wszedł w fazę zmniejszania stóp. Na pozór tak to wygląda, ale gdyby pojawiała się rosnąca inflacja, okazałoby się, że FOMC nie ma ruchu.Trzeba więc obserwować spokojnie dalsze wskaźniki makro. W tym tygodniu najważniejszy będzie piątek (12 stycznia), kiedy zostaną podane dane o inflacji na poziomie zaopatrzeniowym (PPI). Nie powinna być zła, bo cena ropy spadała, a skutków osłabienia dolara jeszcze nie powinno być widać. To jest już jednak zawarte w cenach akcji ? pełne przerażenie spowodowałoby, gdyby jednak była zła.Na inflację wpływ będzie miała oczywiście ropa naftowa i wartość dolara. Czy cena ropy ma szansę wzrosnąć? Z całą pewnością OPEC 17 stycznia zmniejszy wydobycie. Zakładam, że o 1,5 mln baryłek. Czy to spowoduje wzrost cen? Nawet jeśli tak, to nie taki jak w zeszłym roku. Sytuacja jest bowiem nieco inna. Wtedy zima była przed rynkiem, teraz przed rynkiem jest okres ciepły. Malejąca aktywność gospodarek światowych powoduje również zmniejszenie zapotrzebowania na ropę.Jeśli chodzi o dolara, to nie ma co się nad tym rozwodzić. Pisałem już wiele razy, że euro jest skazane na wzrost i tak właśnie będzie. Upadający dolar przeniesie inflację do USA. Jaka będzie tego skala? To zależy od dynamiki spadku. Na razie dobrze to nie wygląda.Euforia po obniżce stóp znikła już w piątek. Powodów było dużo, bo dużo było ostrzeżeń o wynikach. Jednak najbardziej gwałtownie przeceniony został sektor finansowy. W komentarzu 27 grudnia 2000 r. napisałem: ?Warto obserwować, jak rozwija się kryzys energetyczny w USA (na razie tylko w Kalifornii). Pacific Gas & Electric i Southern California Edison stoją praktycznie w obliczu upadłości. Doprowadziło to wczoraj do 2-godzinnego spotkania na szczycie (gubernator Kalifornii Gray Davis, Alan Greenspan i sekretarz skarbu USA Lawrence Summers). Panowie radzili, jak rozwiązać problem, który jest groźny dla całej gospodarki Kalifornii?.Upłynęło dziewięć dni, w czasie których nic się nie działo,k że sam zwątpiłem, czy to ma znaczenie. Rynek ocknął się dopiero w piątek, kiedy zaczęły spadać akcje instytucji finansowych zagrożonych tym problemem. Istnieje szansa, że kryzys zostanie zażegnany emisją obligacji, ale to są pierwsze oznaki sugerujące kłopoty z kredytami i ich spłatami.Najgorsze dla rynku jest to, że niespodziewana (duża) obniżka stóp, oczekiwania na następne oraz entuzjastyczne wypowiedzi analityków (z A. J. Cohen na czele) nic nie dały, a indeksy skończyły tydzień na minusie. W ten sposób rynek rozprawił się z przekonaniem, że obniżka stóp spowoduje wzrosty. To bardzo niebezpieczna sytuacja, gdyż oznacza utratę sterowności nad giełdą za pomocą stóp procentowych. Widać, że tylko szybka i wyraźna poprawa sytuacji w gospodarce może podnieść indeksy giełdowe. Jeszcze raz podkreślam: według mnie, większy wpływ na słabnięcie gospodarki mają spadające ceny akcji niż stopy procentowe.W analizie technicznej niewiele się zmieniło od ostatniego tygodnia. DJIA nadal znajduje się w trendzie bocznym długo- i krótkoterminowym (wsparcie na 10 300 pkt., a opór 11 000 pkt.). Zawężają się coraz bardziej boki diamentu. Niedługo powinno być wybicie. W dół ? jeśli DJ przełamie poziom 10 100 pkt. i w górę ? jeśli pokona 11 000 pkt. Alternatywą (coraz bardziej możliwą) byłoby opuszczenie diamentu bokiem i kontynuowanie trendu bocznego.S&P 500 utrzymuje się w granicach 2-miesięcznego trendu spadkowego (1240-1330 pkt.). Nasdaq nadal nie może się zdecydować, czy zakończył falę C, czy też wejdzie w przedłużoną falę. Niestety, wsparciem jest dopiero poziom 2250 pkt., czyli minimum. Jego przełamanie mogłoby być katastrofalne w skutkach, bo dawałoby możliwość spadku o dalsze, niewyobrażalne 1000 pkt. Oporem jest okno bessy na 2700 pkt., a bardzo poważnym oporem ? 3050 pkt.Czego więc można oczekiwać w tym tygodniu po rynku amerykańskim? Odpowiedź jest bardzo skomplikowana. Z pewnością pod koniec tygodnia czekanie na PPI. Nastrój ogólnie nie będzie dobry. Piątkowy spadek podważył zaufanie do rynku. Należy więc wykluczyć hossę. Pozostają spadki albo trend horyzontalny. To będzie zależało od ilości ostrzeżeń. Uważam, że szanse są jak 50:50.Rynek polskiTak jak na innych giełdach, krótszy tydzień został zakłócony obniżką stóp w USA. Reakcja oczywiście była, ale dosyć ograniczona. Jedynie banki zachowywały się wspaniale. To już zresztą tradycja od pewnego czasu. Nikt nie kocha TMT, a wszyscy są wpatrzeni w banki. Staromodne hossy zaczynały się tradycyjnie od banków. Czy i tym razem taki ma być scenariusz? A może po prostu to jedyne wysokoobrotowe spółki z pewnymi zyskami, które upodobał sobie kapitał spekulacyjny w czasie umacniania się złotego? Ja optuję raczej za tą drugą możliwością.Giełdzie nie pomógł znakomity deficyt obrotów bieżących. Tutaj z przyjemnością zacytuję członka RPP Bogusława Grabowskiego (za PAP): ?Rynki finansowe wykorzystują wszystkie pozytywne dane makroekonomiczne, płynące ostatnio z polskiej gospodarki, jakby zapominając, że te dane dotyczą tendencji, które już się w polskiej gospodarce dokonały? i dalej: ?Natomiast perspektywy na najbliższe pół roku nie są tak dobre, jak poprawa i w zakresie inflacji, i w obrotach bieżących rejestrowana w ostatnich miesiącach?.Cytuję te słowa dlatego, że ja od dłuższego czasu głoszę dokładnie ten sam pogląd. Taka wypowiedź członka RPP jest oczywistą próbą interwencji słownej na rynku walutowym. Faktem jest, że RPP zaczyna być zaniepokojona wzmacnianiem się złotego ? to bardzo zła informacja dla eksportu do strefy dolarowej, bo w stosunku do euro złoty spada. Ja zaś nie jestem zachwycony ? jak wielu analityków ? spadkiem importu. Obawiam się, że w dużym stopniu jest to spadek importu zaopatrzeniowego i inwestycyjnego występujący na skutek znacznego zwolnienia gospodarki. Jeśli zaś chodzi o inflację, to nie będę wyliczał wszystkich podwyżek cen, które weszły już od 1 stycznia i mają wejść jeszcze w tym roku.RPP ma powody, żeby się niepokoić. Ostatnia wypowiedź ministra Jarosława Bauca (za Reutersem) o tym, że dochody z UMTS być może pójdą nie na zmniejszenie deficytu budżetowego, a na wydatki ? też jest bardzo niepokojąca. Autopoprawka rządu dotycząca projektu budżetu dotrze do Sejmu w połowie miesiąca i wtedy zobaczymy, jak to zostanie uregulowane. Wydanie tych pieniędzy (bardzo możliwe w roku wyborczym) zwiększy deficyt budżetowy, co nie podziałałoby dobrze na rynek akcji.W tej sytuacji RPP ma rzeczywiście duży problem. Znacznie większy niż jej odpowiednik w USA. Z punktu widzenia gospodarki (przedsiębiorstw) stopy muszą być szybko obniżone, i to wcale nie symbolicznie. Wywiad, którego prezes Krajowej Izby Gospodarczej Andrzej Arendarski (nie można go posądzić o sympatie dla lewicy) udzielił ?Trybunie?, jest wręcz alarmujący w swojej wymowie. Jeżeli rentowność przedsiębiorstw w stosunku do przychodów to zaledwie 0,1?0,2% (pogarsza się systematycznie od 1996 r.), to już jest źle. Jednak jeśli ?...ok. 2/3 firm utraciło już płynność finansową lub znajduje się na granicy zdolności płatniczych? ? to jest już horror. RPP zaś boi się o inflację i o deficyt obrotów bieżących, a tutaj rozluźnienie polityki może spowodować nieobliczalne skutki.Nie zazdroszczę RPP możliwości podejmowania decyzji. Jedno jest pewne: obniżka stóp będzie. Z pewnością w styczniu?lutym. Jednak będzie zapewne symboliczna, co zupełnie nic nie da. Uważam, że obniżka powinna być bardzo szybko i bardzo duża. Jednak czy z tym budżetem i w roku wyborczym jest to możliwe? Zdaje się, że w tej chwili RPP ma do wyboru tyfus lub cholerę.Wróćmy jednak do giełdy. W piątek nasz rynek zachowywał się bardzo słabo, dużo wcześniej niż komukolwiek śniła się możliwość dużego spadku w USA (na świecie do godz. 15.30 był zupełny spokój). Co więc było powodem przeceny? Widzę tylko dwie możliwości. Jedna: że nie ma pieniędzy na dalszy wzrost ? OFE nie nazbierały odpowiednich kwot. Druga, pokrewna, to fakt, że wszyscy już mówią o przewartościowaniu złotego. W piątek w obszernym wywiadzie dla Reutersa powiedział to nawet minister finansów J. Bauc.Jeśli tak (uważam, że zdecydowanie tak ? wystarczy spojrzeć na wykres), to wnioski są dwa. Nawet jeśli zagraniczne fundusze chcą wejść na nasz rynek, to poczekają, aż złoty osłabnie do sensownego poziomu (może po obniżce stóp). To po pierwsze. Po drugie, jeśli krótkoterminowy zagraniczny kapitał spekulacyjny jest w tej chwili w akcjach (zapewne jakiś jest), to ma najlepszą możliwość do wyjścia z nich i zamiany na waluty po korzystnym kursie.W analizie technicznej obraz jest dosyć ciekawy. Zarówno WIG, jak i WIG20 rysują trójkąty, które można by było uznać za chorągiewki. Z chorągiewki częściej wybicie jest w górę, co dawałoby możliwość wzrostu do 2100 pkt. na WIG20. Jednak wybicia w dół też się zdarzają. Myślę, że najbardziej bezpieczne będzie spojrzenie na wykres świeczkowy WIG20 i uznanie, że sygnałem kupna jest pokonanie 1860 pkt., a sprzedaży ? 1760 pkt. Problemem jest to, że na wysokości 1735 pkt. istnieje silne wsparcie, więc dla odważniejszych sygnałem sprzedaży byłby ten właśnie poziom.W bieżącym tygodniu będziemy zachowywali się dokładnie tak, jak rynki Eurolandu. Z jednym wyjątkiem: jeśli złoty zacznie słabnąć, będzie to oznaczało początek procesu wychodzenia krótkoterminowych spekulantów z akcji ? wtedy nasz rynek będzie słabszy. Największą szansę daję trendowi horyzontalnemu 1735?1860 pkt.

Piotr Kuczyński