Nie poznaliśmy dzisiaj decyzji w sprawie autopoprawki rządu dotyczącejbudżetu na 2001 r. Na razie wiemy tylko, że zdecydowano się na skorygowanie wskaźników wzrostu PKB (na 2000 i 2001 r.). Wzrost gospodarczy będzieniższy, co przełoży się na niższe dochody państwa. Czy dojdzie jednocześniedo zmniejszenia wydatków budżetowych?

Na początku notowań za dolara płacono 4,14 zł. Przedwczoraj o złotym decydowały przede wszystkim rynek obligacji i eurodolar. Co prawda, w środę rano znowu pozbywano się papierów skarbowych (cały czas z powodu zawirowań budżetowych) i doszło w tym czasie do spadku wartości euro, ale wydaje się, że nie te dwa czynniki odegrały najważniejszą rolę (choć z pewnością nie poprawiały one klimatu inwestycyjnego). Złoty odczuwał przede wszystkim silną presję związaną z wydarzeniami w Republice Południowej Afryki. Opóźnienie terminu prywatyzacji lokalnej firmy telekomunikacyjnej spowodowało wyraźne osłabienia randa (skąd my to znamy?). Spadek wartości doprowadził do osiągnięcia takich poziomów, przy których zamykano pozycje spekulacyjne (stop loss), ugruntowując w ten sposób trend. Dość powiedzieć, że o ile dolar kosztował rano 7,68 randa, o tyle około 13.00 już 7,88 (5 stycznia było to jeszcze 7,51), a półtorej godziny później nawet 7,94. Kurs waluty południowoafrykańskiej jest dość silnie skorelowany z kursem złotego, co wynika z faktu, że wielu inwestorów (szczególnie amerykańskich) angażuje się na rynkach tych dwóch walut jednocześnie i zmiany na jednym z nich przenoszą oni na drugi.Patrząc z tej perspektywy nie dziwi, że dolar już około 10.00 dotarł do 4,16 zł. Wprawdzie potem doszło do odreagowania (częściowo ze względu na chwilowe uspokojenie sytuacji na rynku randa, częściowo ? na niewielki wzrost cen polskich obligacji) i osiągnęliśmy 4,13 zł, ale po południu znowu wróciliśmy w okolice powyżej 4,15 (w pewnym momencie 4,158). Oczywiście i tym razem za sprawą sytuacji w RPA. Prawie do końca notowań złoty podążał za walutą południowoafrykańską. Prawie, bowiem na krótko przed zamknięciem rynku pojawiło się na nim dość duże zlecenie klientowskie. Bardzo szybko osiągnęliśmy 4,13. Kiedy zlecenie zostało zrealizowane, wróciliśmy na poziom otwarcia (4,14).Na rynku euro do większych zmian doszło jedynie w pierwszych godzinach transakcji. Wspólna waluta straciła (kurs zmienił się z 0,946 na 0,94 zł) w odpowiedzi na pogorszenie deficytu obrotów bieżących Niemiec.Na rynku papierów wreszcie zakończyliśmy dzień wzrostem cen. Wprawdzie rano sprzedaż wyraźnie przeważała (ten nieszczęsny budżet!) i np. na pięciolatku zeszliśmy poniżej 85,0 zł (dokładnie 84,90 zł), ale około południa pojawił się popyt, dzięki któremu przesunęliśmy się na 85,40 zł. Potem było jeszcze lepiej, i dotarliśmy do 85,70 zł. Podobnie było z innymi obligacjami.