Japoński rynek dławi gospodarcza recesja

Główny indeks tokijskiej giełdy Nikkei 225 zbliża się już do 13 000 pkt., czyli zaledwie 200 pkt. dzieli go od poziomu, z którego rozpoczął przed laty ostrą jazdę w górę w czasie pamiętnej hossy japońskiej gospodarki.Tak niskie kursy akcji zaniepokoiły nawet tamtejszych polityków. Pewnie dlatego, że na lato zaplanowano wybory parlamentarne. Po kilku tygodniach dyskusji w ramach koalicyjnego panelu przedstawiono propozycje, których celem jest podniesienie giełdowych kursów.Realizacja tych propozycji miałaby przywrócić równowagę między podażą i popytem na rynku akcji, rozszerzyć bazę inwestorów, zwłaszcza o inwestorów detalicznych i wprowadzić programy akcji pracowniczych.Przed końcem roku finansowego, który w Japonii przypada 31 marca, na tamtejszym rynku pojawia się znaczna nadpodaż spowodowana tym, że spółki wyzbywają się wzajemnych udziałów kapitałowych. W tym kwartale wartość takich akcji szacuje się na 2 bln jenów (17 mld USD), co w sposób oczywisty niekorzystnie wpływa na kursy. W celu zmniejszenia tej podaży polityczny panel zaproponował złagodzenie ograniczeń, jakimi objęty jest buy-back. Spółki mogłyby skupować z rynku własne akcje i przetrzymywać je w formie tzw. treasury stock. W USA terminem tym określa się te papiery, które po kupieniu na rynku pozostają w posiadaniu spółki, ale nie przysługuje od nich dywidenda i nie dają prawa głosu. Teraz japońskie spółki mogą kupować własne akcje tylko w nadzwyczajnych okolicznościach, takich jak na przykład pracownicze programy opcyjne.Inna propozycja zachęca spółki, by poza rynkiem wymieniały się wzajemnie posiadanymi akcjami i szybko wprowadziły programy emerytalne na wzór amerykańskich, w których pracownicy mogą nieco taniej kupować akcje zatrudniających ich spółek. Ale Japończycy już teraz mogą kupować akcje swoich spółek poprzez stowarzyszenia udziałowców i nic nie wskazuje na to, by zechcieli kupić ich o wiele więcej. Natomiast wymiana akcji poza rynkiem powodowałaby zmniejszenie kapitału zaangażowanych w to spółek, a tego stanowczo chciałyby uniknąć japońskie banki.Analitycy uważają, że realizacja tych propozycji mogłaby do pewnego stopnia pomóc rynkowi, ale na pewno nie usuwają one zasadniczych przyczyn dekoniunktury. A przyczyny te to słaba gospodarka i marne prognozy zysków spółek.W II kw. ub.r. PKB Japonii spadł o 0,6%, a rządowe prognozy zamówień w przemyśle maszynowym w I kw. zakładają spadek o 6,4%. A to bardzo źle rokuje przyszłym nakładom inwestycyjnym. Bez nich zaś japońska gospodarka nie drgnie.

J.B., ?Financial Times?