Drobny inwestor Zygmunt S. nadal nie jest pewny swojej przyszłości. W ostatni piątek miał stanąć przed sądem w Pszczynie, ale sprawa wróciła do prokuratury.

Przypomnijmy: Zygmunta S. oskarżono o manipulację kursem Hogi - pisaliśmy o tym w "Parkiecie" dwa miesiące temu. Inwestorowi grozi kara do 5 mln złotych i do 5 lat pozbawienia wolności za to, że zawarł kilkanaście transakcji kupna jednej akcji Hogi, co - w opinii biegłego sądowego - spowodowało wzrost kursu spółki (jednorazowo nawet o 6,1 proc).

Ponieważ na rachunku żony Zygmunta S. znajdowało się wówczas 1000 walorów Hogi, biegły podejrzewa, że inwestor zawierał transakcje, aby sprzedać ten pakiet z zyskiem lub jak najmniejszą stratą. Kurs Hogi zniżkował jednak, a Zygmunt S. miał próbować zahamować ten trend. Ostatecznie akcje sprzedał, a w wyniku transakcji poniósł 760 zł straty.

Nasz artykuł zwrócił uwagę Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, które wzięło Zygmunta S. w obronę. Do sądu trafił wniosek, w którym SII zwraca się o możliwość występowania jako strona w procesie. Czy sędzia na to zezwoli - dowiemy się dopiero przy okazji kolejnej rozprawy.

Stowarzyszenie przygotowało również ekspertyzę. - Składanie zleceń opiewających na jedną akcję jest zjawiskiem powszechnym na GPW, dokonywanym przez dużą liczbę inwestorów. Jesteśmy zdania, że działania oskarżonego są rzeczą nieznaczącą w porównaniu z wieloma poważnymi nieprawidłowościami i przestępstwami na rynku kapitałowym, które do tej pory nie znalazły swojego zakończenia w sądzie - mówi Konrad Smok z SII. Jedną z takich nieprawidłowości, w opinii Stowarzyszenia, jest nagły wzrost indeksu WIG20 w ubiegłą środę, wywołany zle-ceniami zagranicznego funduszu.