Widział Pan reakcję inwestorów na umowę Zachodniego NFI i Progressu z Polnordem?
Tak, kursy funduszy zaczęły mocno spadać. Jednak ja nie jestem inwestorem krótkoterminowym, więc nie oceniam inwestycji z perspektywy kilku godzin, tylko miesięcy czy lat i jestem przekonany, że jest to naprawdę dobry interes zarówno dla Progressu, jak i Zachodniego. Sądzę, że wkrótce dostrzegą to również pozostali akcjonariusze funduszu.
Na pierwszy rzut oka jednak transakcja prezentuje się następująco: fundusze, których łączna wartość rynkowa przekraczała 1,5 mld zł, przekażą Polnordowi wszystkie najcenniejsze aktywa. W zamian otrzymają za nie nowe akcje spółki, których wartość - wg ceny emisyjnej - wynosi trochę ponad 0,5 mld zł, a według obecnej wyceny rynkowej papierów Polnordu - niecały 1 mld zł.
Rzeczywiście, dyskonto - w momencie zawarcia transakcji - wynosiło 25-30 proc. Nie możemy jednak abstrahować od tego, że w ostatnim czasie kursy funduszy istotnie rosły, szczególnie Progressu. Tymczasem negocjacje z Polnordem rozpoczynaliśmy przy innym poziomie notowań.
Ponadto moim celem, jako osoby współodpowiedzialnej za zarządzanie funduszem, jest dostarczanie inwestorom realnej wartości. Udowodniliśmy to w przypadku Vistuli i Wólczanki, zakupu akcji Zachodniego NFI, nieruchomości wrocławskiej Jedynki i PPWK - gdzie zwroty z inwestycji były imponujące.