Wczorajsza sesja miała być testem na to, na co stać stronę popytową. Dzień wcześniej udało się wybronić przed przebiciem poziomu wsparcia i zamknięcie oddaliło nieco kursy od tego newralgicznego poziomu. Wczoraj rozpoczęliśmy dzień od zwyżki, co mogło być uznane za kontynuację ruchu rozpoczętego odbiciem.
Pojawiało się pytanie, czy popyt podoła temu zadaniu i skorzysta z dobrej okazji, by oddalić kursy od możliwości wygenerowania sygnału słabości rynku.
Już w trakcie przedpołudnia widać było, że popyt nieszczególnie się mobilizował. Ceny wprawdzie rosły, ale przy niewielkim obrocie. Indeks przez pewien czas ciągnęła tylko jedna spółka - PKO BP. Istniało spore ryzyko, że to "malowanie rynku" w pewnej chwili się skończy. I skończyło się. W południe ceny zaczęły powoli się osuwać, ale przyspieszenia nabrały po 14.00. Wtedy zaliczyły szybki zjazd pod poziom porannej konsolidacji. Skala przeceny nie pozostawia złudzeń, kto miał wczoraj przewagę.
Czy ta sesja ma znaczenie, skoro w jej trakcie zanotowano tak niski obrót? Ma choćby z tego względu, że pokazała słabość popytu, który nie był w stanie wykorzystać sprzyjających dla siebie warunków. Zamknięcie nad ostatnim lokalnym dołkiem dawałoby jeszcze pewne szanse bykom, ale sesja zakończyła się niżej.
Teraz przyciągnięcie kupujących będzie trudniejsze, a podaż ma przewagę techniczną - może