Za jeden z czynników spadku indeksów na środowej sesji w USA uznano wypowiedź byłego prezesa Fed, Alana Greenspana, dotyczącą możliwości wystąpienia silnej korekty ostatnich wzrostów cen w Chinach. To już drugi poważniejszy ruch cen w dół wywołany słowami byłego prezesa. Czy faktycznie te słowa były zapalnikiem? Wydaje się to nieco naciągane, choćby z tego względu, że to nastroje rynkowe sprzyjają zmianom cen. Czasem nawet znacznie gorsze informacje nie mają większego wpływu na obraz rynku. Przywiązywanie zbyt dużej wagi do słów kogokolwiek nie jest chyba skutecznym sposobem na zarabianie na rynku. Tym bardziej że przecież Greenspan nie powiedział niczego, czego nie wiemy. Każdy ma chyba świadomość, że w Chinach prędzej czy później pojawi się silny spadek, bo po prostu taki jest rynek. Dynamiczny wzrost cen zwykle skutkuje równie dynamiczną przeceną. Wyczulenie na słowa Greenspana (przynajmniej w komentarzach) może wynikać z faktu sporej nerwowości uczestników rynku. Ceny w USA rosną, choć znaczna część analityków ostrzega przed możliwością spadku. Wskaźniki nastrojów, mimo bicia rekordów przez same indeksy, są dalekie od swoich rekordowych wartości.

Ostrzeżenie (jeśli w ogóle tak można powiedzieć, bo wypowiedź miała raczej charakter przypomnienia starej zasady, że kij ma dwa końce) byłego szefa Fed podziałało także na naszych graczy. Zaczęliśmy notowania spadkiem o 40 pkt. Wprawdzie zapowiadało się, że dzień zaczniemy na minusach, ale skala początkowej przeceny wydawała się zbyt duża. Od 10.00 było coraz lepiej. O 14.00 kontrakty dotarły do poziomu zamknięcia z środy. Kolejne minuty upływały przy kreśleniu konsolidacji. Wreszcie dobre dane z amerykańskiego rynku nieruchomości pozwoliły na zaliczenie nowych maksimów dnia.

Wzrost w drugiej części sesji wydaje się potwierdzać, że popyt nadal ma przewagę na rynku i jest szansa na atak na lokalny szczyt z 14 maja br. Wczoraj w końcówce poziom ten został naruszony. Zgrzytem pozostaje niska wartość obrotu, który podobnie jak dzień wcześniej poziom 500 mln złotych osiągnął dopiero w ostatniej godzinie notowań. Na rynku terminowym obserwowano także spadek liczby otwartych pozycji. Zwłaszcza to ostatnie jest zastanawiające, gdyż sugeruje, że za popytem nie stoi poważny kapitał. Niech rozstrzygną kreski, a te na razie wskazują przewagę byków.