Początkowa realizacja zysków na warszawskiej giełdzie wcale nie oznacza spadków na zamknięciu. Ostatnie sesje pokazały, że przy utrzymujących się niewielkich obrotach, rynek z dużą łatwością może nie tylko zminimalizować straty, ale również przekuć je w zyski.
Sytuacja techniczna na wykresie indeksu WIG20 pozostaje dobra. Poniedziałkowa sesja, która rozpoczęła się od wyraźnych spadków, a zakończyła małym wzrostem, w tę sytuację doskonale się wpisuje. Nawet pomimo tego, że takie zachowanie mogło być tylko wynikiem procesu "window dressing".
Tych popytowych elementów na wykresie indeksu dużych spółek można znaleźć znacznie więcej. Chociażby zwrot powyżej styczniowych minimów, wzrostowe dywergencje na wskaźnikach, pełną 5-falową strukturę zapoczątkowanych pod koniec października spadków, czy też mające miejsce w poprzednim tygodniu wybicie indeksu powyżej 5-miesięcznej linii bessy, któremu towarzyszyło otwarcie luki hossy 2892,62-2936,31 pkt. To wszystko techniczne sygnały kupna, które powinny doprowadzić przynajmniej do testu lutowych maksimów (3158,58 pkt) w kwietniu.
We wtorek na rynek napłynie duża grupa danych makroekonomicznych. Inwestorzy m.in. poznają indeksy PMI opisujące kondycję w sektorach produkcyjnych w Szwajcarii, Francji, Niemczech, strefie euro i Wielkiej Brytanii. Po południu natomiast światło dzienne ujrzy, publikowany przez amerykański Instytut Zarządzania Podażą, indeks aktywności w przemyśle. Z punktu widzenia warszawskiej giełdy najważniejsza będzie ta ostatnia publikacja. Szacuje się, że indeks ISM spadnie w marcu do 48,2 pkt z 48,3 pkt miesiąc wcześniej. Lepsze dane mogłyby mocno podnieść indeksy w samej końcówce notowań.
W poniedziałek indeks WIG20 wzrósł o 0,11% do 2.981,07 pkt, a indeks WIG o 0,16% do 48.011,28 pkt. Obroty wyniosły 1,04 mld zł.