W tym roku Raiffeisen Bank planuje wydać na inwestycje w bankowość prywatną kilka milionów złotych - dowiedział się "Parkiet". Będzie to największa inwestycja banku w ten segment od lat. - Do końca roku zamierzamy otworzyć trzy nowe placówki w prestiżowych lokalizacjach w Poznaniu, Katowicach i Warszawie. Będą one przeznaczone wyłącznie do obsługi zamożnych klientów. W 2009 r. planujemy inwestycje w kolejne placówki w różnych miastach Polski - mówi Małgorzata Anczewska, dyrektor Departamentu Bankowości Prywatnej Raiffeisen Banku. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, koszt jednego takiego oddziału przekracza znacznie 1 mln zł. Ulepszaniu infrastruktury będzie towarzyszyć również zwiększenie obecności banku w mediach.
W ubiegłym roku Raiffeisenowi udało się pozyskać 573 nowych klientów (wzrost o 11 proc.). Mimo że mniej niż w przypadku Nobel Banku, do którego napłynęło 2195 klientów (wzrost o 434 proc.), pracownicy Raiffeisena są zadowoleni z tego wyniku. W tym roku wzrost liczby klientów ma utrzymać się na podobnym poziomie. - Wygląda to na niewiele, ale oceniamy, że w podobnym tempie będzie się rozwijał rynek. A dla nas priorytetem pozostaje jakość. W 2007 r. wartość aktywów naszych klientów zwiększyła się o ponad 30 proc. Liczymy, że tym roku wzrośnie ona o 1 mld zł - mówi dyrektor. Nie chciała się jednak pochwalić, jakim majątkiem opiekuje się jej departament obecnie.
Raiffeisen oferuje jedne z najniższych na rynku progów wejścia dla klientów private bankingu. Polepszenie sytuacji gospodarczej kraju nie wpłynęło na wzrost tych minimów. Dziś więc nadal, mając "jedynie" 200 tys. zł, można zostać klientem bankowości prywatnej banku. Niemniej Raiffeisen przymierza się do podwyżki progów. - W naszej strategii na kolejne lata planujemy podwyższyć je o 300 tys. zł, ale już teraz skupiliśmy się na pozyskiwaniu klientów o aktywach przekraczających 150 tys. euro. - zdradza Anczewska. W związku z napływem coraz zamożniejszych klientów bank postanowił zwiększyć liczbę doradców. W tym roku przybyło ich już 23. W konsekwencji zmieniła się również - ze 120 do około 80 - liczba klientów przypadających na jednego doradcę.
Przedstawiciele Raiffeisena przyznają, że na rynku trwa walka o doświadczonych doradców i że ich pracownicy dostają wiele ofert pracy od konkurencji, w tym z przygotowującego się do startu HSBC. Dodają jednak, że czasy, w których dobry doradca przyprowadzał do banku około 50 proc. klientów z poprzedniej instytucji, bezpowrotnie minęły. - Teraz doradca zwykle zabiera ze sobą jedynie około 10 proc. klientów, rośnie bowiem ich przywiązanie do marki - twierdzi Anczewska. Sprzyja temu dywersyfikacja środków klientów oraz inwestycje w coraz bardziej skomplikowane instrumenty finansowe.