Rada Ministrów nie zatwierdziła wczoraj projektu rozporządzenia w sprawie rozdziału uprawnień do emisji CO2 na lata 2008-2012. Mimo wcześniejszych deklaracji projekt ten nie został nawet umieszczony w programie obrad rządu.
Przedstawiciele resortu środowiska mówią, że potrzebne są dalsze analizy. Wiadomo jednak, że niezależnie od przeprowadzonych ekspertyz Polska musi uporać się z deficytem uprawnień emisyjnych w latach 2008-2012. Komisja Europejska przyznała nam prawo do emitowania średnio 208,5 mln ton CO2 w ciągu roku. Tymczasem w 2007 r. polski przemysł wypuścił do atmosfery ponad 209 mld ton dwutlenku węgla, a ponadto wszystkie sektory gospodarki chcą w przyszłych latach emitować więcej niż dotychczas.
Kiedy to się skończy?
Jak ustaliliśmy w resorcie środowiska, nie można w tym momencie przesądzić, czy rząd zajmie się rozporządzeniem w następny wtorek. Jeżeli jednak to nastąpi, to na pewno nie będzie to wersja przygotowana przez Ministerstwo Środowiska. Według tego projektu, spółki energetyczne mają dostać prawo do bezpłatnej emisji średnio 105 mln ton CO2 rocznie w ciągu najbliższych pięciu lat. Rzecz w tym, że w ubiegłym roku sektor ten wyemitował łącznie około 121 mln ton CO2.
Jak szacują eksperci, zakup dodatkowych uprawnień do emisji około 16 mln ton CO2 kosztowałby energetykę rocznie kilkaset milionów złotych. Na ten fakt zwróciło uwagę ministerstwo skarbu, nie zgadzając się na zatwierdzenie rozdziału uprawnień w obecnej wersji. Chodzi o to, że ogromne spółki z sektora energetycznego mają być wkrótce prywatyzowane przez giełdę. Deficyt uprawnień - według argumentacji przedstawicieli tej branży - obniżyłby wyceny firm w sumie o kilka miliardów złotych. To z kolei przełożyłoby się na niższe przychody z prywatyzacji. Z kolei resort środowiska nie chce zgodzić się na przyznanie energetyce większej puli uprawnień, mówiąc, że ten sektor jest największym "trucicielem" i ma spore możliwości ograniczenia emisji. Powinien inwestować w nowoczesne technologie, umożliwiające ograniczanie zanieczyszczania atmosfery.