Od połowy minionego tygodnia indeks WIG próbował pokonać górną granicę formacji trójkąta, jaka tworzy się na wykresie od czterech miesięcy. Wczoraj wreszcie się to udało i WIG wyszedł nieco ponad prostą biegnącą po szczytach z lutego i kwietnia. Spore, jak na ostatnie czasy, były obroty towarzyszące temu ruchowi. Niedosyt jednak pozostawiła liczba rosnących spółek. Było ich niewiele więcej od tych, które straciły na wartości. Indeks mWIG40 nawet spadł, sWIG80 zwyżkował symbolicznie.

W takiej sytuacji trudno mówić o przełomie na rynku. Wciąż mamy jego dwa bieguny - uzależniony od wydarzeń na świecie segment blue chips i grono małych i średnich spółek pozostające pod negatywnym wpływem mocnego złotego, oczekiwań na dalsze podwyżki stóp procentowych oraz kiepskiego bilansu napływu środków do funduszy inwestycyjnych (po stronie kupna są OFE, ale one interesują się głównie największymi spółkami).

Uzależnienie sytuacji na warszawskim parkiecie od wydarzeń na świecie widać bardzo dobrze na tle podawanych przez nasze firmy raportów finansowych. Poza bardzo nielicznymi przypadkami nie wzbudzają one większych emocji. To potwierdza, że klucza do rozszyfrowania przyszłej koniunktury trzeba nadal poszukiwać na świecie. Tutaj inwestorzy generalnie nie myślą o potencjalnych zagrożeniach, związanych w USA choćby z wciąż słabą sprzedażą detaliczną (realnie nie rośnie), wysoką inflacją (bazowy wskaźnik CPI wciąż przekracza 2 proc. w ujęciu rocznym), brakiem poprawy na rynku rynku nieruchomości (w piątek poznamy pierwsze dane za kwiecień) czy pozostającym w impasie rynkiem pracy.

Dopóki na naszej giełdzie inwestorzy skupiają się głównie na kilku największych firmach, trudno liczyć na trwały ruch w górę. Niemniej jednak wczorajszy sukces kupujących, którzy doprowadzili do wybicia z trójkąta - przynajmniej do momemtu, kiedy nie zostanie on zanegowany powrotem do wnętrza formacji - stwarza szanse na dalszy ruch w górę i atak na barierę 50 tys. pkt przez WIG. Nie wydaje się jednak, by w obecnych warunkach mogło dojść do jej przełamania.