Mimo obaw ministra finansów i przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej inflacja wciąż nie jest przeszkodą we wprowadzeniu w Polsce euro. Tak wynika z opublikowanych wczoraj danych Eurostatu.

Unijne biuro statystyczne podało, że według jego metodologii ceny w naszym kraju były w kwietniu o 4,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. Miniony miesiąc był drugim z rzędu, gdy inflacja obniżała się. W lutym, według Eurostatu, ceny rosły w tempie 4,6 proc. w skali roku.

Obliczana przez urząd statystyczny w Brukseli inflacja jest jednym z tzw. kryteriów z Maastricht, uprawniających do wejścia do strefy euro. By kraj kandydacki mógł przyjąć wspólną walutę, nie może mieć inflacji wyższej o 1,5 pkt proc. od średniego wyniku trzech krajów o najbardziej stabilnych cenach. Z tym że pod uwagę brana jest inflacja średnioroczna. W przypadku Polski wynosiła ona w kwietniu 3,41 proc. Kryterium było o 0,02 pkt proc. wyżej. Tak samo niewielka różnica była w poprzednim miesiącu.

Analitycy są jednak zdania, że raczej nie powinniśmy liczyć na to, że w kolejnych miesiącach nadal będzie się nam udawało spełniać kryterium inflacyjne. - W koszyku dóbr wykorzystywanych do obliczania inflacji przez Eurostat jest mniejszy niż w koszyku GUS-owskim udział żywności, a większy usług. Niskie ceny żywności nie będą nam więc pomagały, a drożejące usługi będą przeszkadzały w utrzymywaniu inflacji poniżej kryterium - uważa Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku.