Środowa sesja miała dać odpowiedź wątpiącym w sygnał, jaki pojawił się w końcówce notowań wtorkowych. Niskie zamknięcie sprawiło, że wykres cen zszedł pod poziom wsparcia w postaci dołka z 9 maja. Skoro zszedł, to skąd wątpliwości? Problem polegał na tym, że skala przeceny nie była duża, a więc i penetracja wsparcia również. Pewnie dla części graczy było to tylko naruszenie sygnalnego poziomu. Zatem teraz mieliśmy się przekonać, czy to przełamanie, czy tylko naruszenie.
Do południa odpowiedź na to pytanie nie była znana. Rynek zachowywał się niejednoznacznie. Wprawdzie kontrakty rozpoczęły dzień na poziomie wspomnianego niskiego zamknięcia z wtorku, ale błyskawicznie wyszły na niewielki plus. Niewielki, ale jednak wystarczający, by ponownie mówić o dołku z 9 maja jako o wsparciu. Rozpoczęcie notowań na rynku akcji nie było zbyt pomocne. Początkowa zwyżka przydawała argumentów bykom. Już mogły pojawiać się opinie, że to niskie wtorkowe zamknięcie nie było jednak przełamaniem wsparcia, a tym samym nie mieliśmy sygnału słabości rynku. Na takie wnioski jednak było trochę zbyt wcześnie. Po pierwsze, skala wzrostu nie negowała przeceny z końca sesji wtorkowej, a po drugie, aktywność była tak niska, że trudno było mówić o tym, że popyt wziął się do pracy. Trzeba też pamiętać, że początkowej zwyżce cen pomógł wskaźnik Ifo, którego wartość okazała się nieco wyższa od prognoz. Był to jednak za słaby czynnik, by przesądzić o całej sesji.
Po wybiciu południa sytuacja zaczęła się zmieniać. Rynek w Warszawie zaczął słabnąć wraz z pozostałymi rynkami europejskimi. O 14.00 ustanowiony został dołek, po czym ceny lekko wzrosły, czemu pomogła zgodna z prognozami dynamika produkcji przemysłowej (po ubiegłomiesięcznym rozczarowaniu) oraz nieco mniejszy wzrost cen (PPI i inflacja bazowa). Ostatnie dwie godziny sesji to wspomniane lekkie odbicie, które jednak nie zmieniło diametralnie układu sił. Dołek z godziny 14.00 znajduje się pod poziomem wtorkowego zamknięcia, a tym samym potwierdza, że podaż jest w przewadze. Przewaga ta nie jest dramatycznie wielka, co widać choćby po wielkości obrotu. Ledwie przekroczone 600 milionów złotych to nie jest wynik, którym można się chwalić. W efekcie spadek cen potwierdził wtorkowy sygnał, ale niska aktywność pozostawiła niesmak.