Już osiem unijnych państw musiało wystąpić do Europejskiego Funduszu Dostosowania do Globalizacji o pomoc w związku z likwidacją miejsc pracy. W zeszłym tygodniu dołączyła do nich Litwa, której jeden z większych zakładów tekstylnych przegrał w wyścigu na niskie ceny z Chinami i Indiami.
Czy dołączy do nich Polska? Jest to w dalszej perspektywie dość prawdopodobne, głównie z powodu szybkiego wzrostu płac i ciągle silnego złotego. Dlatego, zdaniem przedsiębiorców, żeby nie podzielić losów naszego wschodniego sąsiada, rząd musi obniżać pozapłacowe koszty pracy i zachęcać firmy do pozostania w kraju.
Sygnałem alarmowym powinno być właśnie wystąpienie Litwy, bo to pierwsze państwo z naszego regionu, które skorzysta z funduszu dla ofiar globalizacji. W zeszłym tygodniu Komisja Europejska zdecydowała o przyznaniu pomocy pracownikom firmy tekstylnej Alytaus Tekstile 300 tys. euro. Pracę w zakładzie straciło 1089 osób.
Fundusz Dostosowania do Globalizacji został założony przez UE pod koniec 2006 r., a jego roczny budżet to 500 mln euro. Dotychczas wpłynęło 13 wniosków z unijnych państw, które nie potrafiły dostosować się do zmian zachodzących w światowej strukturze handlu. Warunkiem wsparcia jest utrata pracy w przedsiębiorstwie (włącznie z dostawcami i podwykonawcami) przez co najmniej tysiąc osób w ciągu 4 miesięcy (lub w ciągu 9 miesięcy w regionie lub dwóch sąsiadujących regionach).
Wnioski o pomoc spływały głównie z państw starej Unii, takich jak Francja, Niemcy, Włochy. Były też z Hiszpanii, Finlandii, Malty, Portugalii. Prośba Litwy na ich tle okazała się dość skromna, bo połowa wniosków przekracza 10 mln euro. Tak było chociażby w przypadku Hiszpanii, gdy pracę straciło ponad 1,5 tys. pracowników i podwykonawców zlokalizowanego w Puerto Real zakładu Delphi, producenta części samochodowych. KE pod koniec czerwca przyznała im 10,5 mln euro. W przypadku kolejnych spraw (m. in. producentów elektroniki i tekstyliów) jako winowajców wskazuje się Chiny i Indie. Japonia i Korea były sprawcami zwolnień w Renault i Peugeot. Ten kierunek może się jednak odwrócić, bo zarobki w Chinach rosną i coraz bardziej atrakcyjne, zwłaszcza w przypadku mało skomplikowanej produkcji, są Korea i kraje Afryki.