Sierpień przyniósł znaczące odwrócenie tendencji na rynkach walutowych. O ile bowiem na początku miesiąca kurs EUR/USD kształtował się na poziomie około 1,56, o tyle obecnie bliżej jesteśmy poziomów 1,47. Tym samym dolar zyskał blisko 6 proc. wobec wspólnej europejskiej waluty. Do takiego nastawienia względem dolara przyczyniła się zmiana w ocenie relatywnych perspektyw gospodarki USA względem gospodarki strefy euro oraz prawdopodobnych działań w zakresie polityki monetarnej po obu stronach Atlantyku.
Ostatnie dane o wzroście gospodarczym po obu stronach oceanu zdecydowanie zmieniły percepcję perspektyw dla obu głównych walut. Po przejściowym spadku PKB w ujęciu zanualizowanym w ostatnim kwartale 2007 r., w I kwartale gospodarka USA odnotowała lekki wzrost, a w II jeszcze przyspieszyła - w dużej mierze za sprawą stymulującego pakietu fiskalnego. W tym samym okresie po zaskakująco silnym wzroście w I kwartale gospodarka europejska w II kwartale skurczyła się o 0,2 proc. kwartał do kwartału. Dodatkowo odwrócenie trendu na rynku ropy i spadki jej cen, które w relatywnie większym stopniu wspierają energochłonną gospodarkę USA niż bardziej efektywną w wykorzystywaniu energii Europę, były dla inwestorów sygnałem, że na tle strefy euro perspektywy gospodarcze gospodarki amerykańskiej nie wyglądają aż tak fatalnie, by w dalszym ciągu karać dolara.
Zmieniły się również perspektywy dla stóp procentowych. Po gwałtownym poluzowaniu polityki monetarnej w pierwszej części roku Fed w coraz większym stopniu obawia się inflacji i kolejnym ruchem ze strony FOMC będzie prawdopodobnie podwyżka stóp. W strefie euro restrykcyjnie nastawiony EBC złagodził "jastrzębią" retorykę i w świetle zagrażającej gospodarce europejskiej recesji bardziej prawdopodobne jest cięcie stóp niż kolejna podwyżka.
Obecna sytuacja na rynku walutowym stwarza bardzo dużą niepewność co do kierunku dalszych zmian. W mojej ocenie w 2008 r. główne stopy procentowe w strefie euro i USA pozostaną bez zmian, a kształtowanie się kursu EUR/USD będzie w głównej mierze determinowane perspektywami dla obu gospodarek. Po relatywnie pozytywnej dla gospodarki amerykańskiej I połowie roku, II połowa przyniesie znaczące pogorszenie sytuacji w sferze realnej. Za takim scenariuszem przemawia kryzysowa sytuacja na rynku nieruchomości i na rynkach finansowych. Liczba pozwoleń na budowę spadła w lipcu do najniższego od 17 lat poziomu. Indeks cen domów S&P/Case-Shiller w 20 największych aglomeracjach w ostatnich miesiącach notuje kolejne rekordy zniżek (w czerwcu o 15,9 proc. rok do roku). Sytuacja na rynku finansowym również daleka jest od normalności, a II kwartał z pewnością nie był ostatnim kwartałem strat i odpisów największych amerykańskich instytucji finansowych. Zdaniem jednego z najwybitniejszych ekonomistów amerykańskich K. Rogoffa, byłego głównego ekonomisty MFW, najgorsze jest jeszcze przed USA, jeżeli chodzi o sytuację na rynku finansowym. Nie wykluczył on również bankructw wśród największych amerykańskich banków. Na krawędzi bankructwa stoją również odpowiadające za ponad 40 proc. rynku kredytów hipotecznych instytucje Fannie Mae i Freddie Mac. Z sierpniowych "minutek" wynika, że Fed, który jeszcze na początku roku oczekiwał odbicia koniunktury w drugiej połowie roku, obniżył prognozy wzrostu PKB na drugą połowę roku i rok przyszły.
Przy wygaśnięciu pozytywnego wpływu pakietu fiskalnego na poziom konsumpcji w drugiej połowie 2008 r. oceniam, że perspektywy dla gospodarki USA w dalszym ciągu kształtują się mniej korzystnie niż dla strefy euro. Dlatego też uważam, że ostatnie umocnienie waluty amerykańskiej nie jest początkiem odwrócenia trendu, a w perspektywie końca roku dolar pozostanie słaby, tj. w okolicach 1,50 EUR/USD.