Wczorajsza sesja była pierwszą, która rozpoczęła się wg nowego harmonogramu. Start miał miejsce pół godziny wcześniej. Początkowy handel odbywał się w bardzo ślimaczym tempie, co jeszcze można było uznać za efekt zaskoczenia czy też brakiem przystawania do nowych godzin. Później jednak nie było wcale lepiej. W efekcie cała sesja przypominała tą sprzed tygodnia. Także i tym razem poniedziałkowe wahania nie były duże, a obrót woła o pomstę do nieba. Na 10 minut przed godziną 16.00 wynosił on ledwie 255 mln złotych, a po całej sesji jego wartość wyniosła niespełna 340 mln złotych. Przypomnę, że mówimy tu o obrocie dokonanym na dwudziestu największych spółkach na polskim rynku.
Sesja rozpoczęła się od spadku cen, ale tylko początek był taki kiepski. Później poziom notowań uległ znacznej poprawie. Były momenty, że poziomy kontraktów czy indeksu zbliżyły się do poziomu piątkowego zamknięcia na minimalną odległość. Margines jednak pozostawał. Nie udało się bykom wyciągnąć cen na terminowym na plusy, choć po sesji kilka spółek na plusach pozostało.
Co ważniejsze, nie udało się bykom wyjść ponad poziom szczytu z 22 sierpnia. Nie chodzi tu o to, że nie kibicuję bykom, bo nie kibicuję żadnej ze stron. Chodzi po prostu o to, że pokonanie poziomu oporu, jakim jest wspomniany szczyt, byłoby faktycznie sygnałem przejęcia inicjatywy przez popyt. Samo w sobie nie jest to nic strasznego. Posiadacze krótkich pozycji mieliby sygnał do ich zamknięcia, ale tu nie o wykres tylko chodzi, ale także o wymowę sygnału. Ten jest wiarygodny, gdy ma poparcie w zwiększonej aktywności. Przy jej braku, nawet niewielkim kapitałem można wykreślić sobie dowolną zmianę, a niekoniecznie musi ona oznaczać poważniejszą zmianę w nastrojach rynkowych, a przecież tylko takie nas interesują.
Nie udało się wczoraj (i dobrze), ale może udać się dziś. Wczorajsze notowań zakończyły się relatywnie blisko poziomu oporu i ewentualny test szczytu jest całkiem prawdopodobny.
Jak już wspominałem, wyjście ponad 2620 pkt można byłoby uznać za sygnał do zamknięcia krótkich pozycji. Nie oznaczałoby to oczywiście zmiany trendu w średnim i długim terminie, ale mogłoby być przesłanką za tym, że trwająca od połowy lipca korekta będzie jeszcze trwała, a więc być może pojawi się okazja do powrotu na rynek po korzystniejszych cenach.