Czy gospodarka amerykańska i światowa znajduje się w kryzysie najgorszym od depresji lat 30.?
Nie. Przynajmniej jeszcze nie. Mamy do czynienia z ciężkim kryzysem finansowym. Ale realna gospodarka Stanów Zjednoczonych nie została jeszcze poważnie dotknięta. Niemniej może zostać, jeśli problemy z kredytem będą się pogłębiać. To, czy tak się stanie, jest przede wszystkim w rękach władz.
Sądzi Pan, że amerykański rząd oraz Fed stanęły na wysokości zadania?
Dziś jest to raczej kwestia ustawodawcy. W Stanach Zjednoczonych kluczową decyzję przyszło podejmować najpierw Departamentowi Skarbu, a potem Kongresowi. W ogóle główną rolę do odegrania mają w tym momencie kryzysu nie banki centralne - choć wciąż są istotne - a parlamentarzyści.
Czego zatem spodziewa się Pan po Kongresie?