Stopy zwrotu popularnych funduszy inwestujących w akcje tureckie – łącznie ponad 170 mln zł aktywów na koniec września tylko w „czystych" funduszach akcji tureckich – na parę dni wyhamowały, by potem dalej wypracowywać ponadprzeciętne zyski. Od początku roku fundusze tureckie to jeden z lepszych wyborów klientów TFI – można było na nich zarobić ponad 30 proc.

Jak to możliwe, że niepokojące informacje płynące z pogranicza turecko-syryjskiego nie wywierają najmniejszego wrażenia na inwestorach?

– Wywołały pewną nerwowość wśród inwestorów zagranicznych, którzy dokonali szybkiej realizacji zysków. Również nasi klienci niepokoili się, jednak obawy przeszły, gdy okazało się, że ryzyko prawdziwego konfliktu zbrojnego jest minimalne. Zamieszki w żaden sposób nie zagrażają tureckiej gospodarce, która w tym kw. będzie wychodziła z dołka – w III kw. wzrost gospodarczy spowolnił do 2,8 proc, w kolejnych kw. zacznie przyspieszać. Silne fundamenty gospodarki działają zachęcająco na inwestorów zagranicznych. Większym zagrożeniem jest teraz ryzyko wzrostu inflacji w Turcji – mówi Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI.

Zdaniem Łukasza Hejaka z Investors TFI ważniejszym czynnikiem wpływającym na turecką giełdę jest zapowiadane przez agencje ratingowe podwyższenie ratingu kraju do poziomu inwestycyjnego. – Wydaje się, że jest to coraz bardziej prawdopodobne. Agencje ratingowe na razie zdają się nie przejmować konfliktem. Jedna z nich zapowiedziała podniesienie ratingu w momencie, gdy na granicy turecko-syryjskiej dochodziło już do incydentów. Jednocześnie nie spodziewamy się, że konflikt zakończy się w jakikolwiek oficjalny sposób. Można oczekiwać, że co jakiś czas w przygranicznych miejscowościach będzie dochodziło do incydentów, które każdorazowo mogą wywoływać negatywną reakcję inwestorów. Warto jednak pamiętać, że ryzyko polityczne w Turcji istnieje od zawsze, a konflikt z Syrią wiele tu nie zmieni – uspokaja Hejak.