Sytuacja odwróciła się pod koniec grudnia – przy poziomie 4,39 zł kurs EUR/ PLN zaczął gwałtownie spadać, na wykresie powstał niemal podręcznikowy kanał spadkowy. W zeszłym tygodniu wspólna waluta kosztowała już niecałe 4 zł. Inwestor, który na przełomie roku przy standardowej dźwigni 1:100 otworzył krótką pozycję o nominale 1 lota, do tej pory zarobił na czysto około 35 tys. zł. Rodzi się pytanie: czy nadal warto grać pod spadki? – Tegoroczne umocnienie złotego względem euro było na wyrost, wynikało w głównej mierze z problemów wspólnej waluty. Nie widzę większych szans na pogłębienie spadku kursu – mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
W podobnym tonie wypowiada się Bartosz Sawicki, szef zespołu analityków TMS Brokers. – Sądzę, że spadek euro poniżej 4 zł był zjawiskiem krótkotrwałym. W najbliższym czasie będziemy obserwować kurs EUR/PLN nieco powyżej 4,0. W krótkim terminie spodziewałbym się wzrostu w okolice 4,06–4,07 zł. Nie widzę jednak pola do większego ruchu w górę – tłumaczy.
Silna waluta niezbyt podoba się osobom dbającym o politykę pieniężną. W kwietniowym komunikacie RPP niektórzy członkowie gremium zwrócili uwagę, że umocnienie kursu złotego może ograniczyć konkurencyjność polskiego eksportu.
Kwiecień i Sawicki są także zgodni, że złoty w porównaniu z innymi walutami emerging markets będzie odporny na ewentualne wstrząsy. – Jeżeli kapitał uzna, że np. warto zagrać na osłabienie walut EM, to w pierwszej kolejności zobaczymy ruch na tureckiej lirze czy południowoafrykańskim randzie – mówią zgodnie.