Małe spółki, tak dzielnie w tym roku stawiające opór bessie, w końcu nie wytrzymały i w poniedziałek 14 grudnia pękły pod naporem blue-chips. Zdaniem analityków dysproporcję w notowaniach sWIG80 – minus 2,5 proc. tego dnia i WIG20 – praktycznie bez zmian, można tłumaczyć przede wszystkim umorzeniami z funduszy „misiów".
– To dość pobieżna analiza, ale gołym okiem było widać, że w piątek 11 grudnia i w poniedziałek 14 grudnia małe i średnie spółki po miesiącach lepszego zachowania w porównaniu z dużymi zaczęły oddawać wypracowaną przez cały ten rok przewagę – mówi Łukasz Jańczak, analityk Haitong Banku.
sWIG80 wciąż jeszcze walczy – od początku roku jest 4,5 proc. na plusie (WIG20 aż 20 proc. na minusie), ale ta przewaga rzeczywiście topnieje w oczach – jeszcze pod koniec listopada stopa zwrotu od początku roku z inwestycji we wskaźnik „maluchów" przekraczała 10 proc.
Zarządzający przesiedli się na blue-chips
Zarządzający, z którymi rozmawialiśmy, tłumaczą to inaczej. – Rzeczywiście w pojedynczych TFI tego dnia klientom puściły nerwy i umorzyli jednostki o sporej wartości – mówi zarządzający funduszem małych i średnich spółek. – Ale nie było to szerokie zjawisko – dodaje. – U nas tego dnia z funduszu małych i średnich spółek wycofano 2 mln zł netto, czyli naprawdę niewiele – mówi inny.
Zdaniem naszych rozmówców za takim spadkiem notowań stoją sami prowadzący portfele. – W przededniu decyzji Fedu o podniesieniu stóp procentowych wielu zarządzających zaczęło obstawiać odbicie. Na naszym rynku najlepszą ekspozycję na taki scenariusz dawało zaangażowanie w akcje masowo wyprzedawanych w tym roku dużych spółek. Dlatego w portfelach, których strategie inwestycyjne dopuszczają taką możliwość, zarządzający zastępowali małe spółki dużymi – mówi nasz rozmówca. – Czas pokazał, że się nie pomyliliśmy – dodaje.